Dlaczego nie doszło do postawienia zarzutów byłej przełożonej zakonu Jadwidze Ligockiej oraz byłemu zakonnikowi Romanowi Komaryczce?
Do żadnej z tych czynności nie doszło. Dlaczego? To wyjaśnia Prokuratura Okręgowa w Suwałkach. O śledztwie pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Wówczas prokuratura informowała tylko, że dotyczy ono Roberta Bednarczyka, byłego szefa Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie.
- Prokurator, który nadzorował śledztwo Prokuratury Okręgowej, dotyczące eksbetanek twierdzi, że przez interwencję Bednarczyka nie doszło do wykonania czynności procesowych w tej sprawie - mówił wówczas Cezary Maj, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie.
Teraz wiadomo, że prokuratorem nadzorującym był Andrzej Witkowski, wcześniej szef pionu śledczego lubelskiego IPN. Według Superwizjera, Ligocka miała usłyszeć zarzut przetrzymywania i bicia zakonnic. Komaryczkę obciążała kobieta, która opuściła betanki jeszcze przed eksmisją. Twierdziła, że była przez niego molestowana.
- Złożyła zeznania, ale nie dołączyła wniosku o ściganie - mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Ostatnio lubelscy śledczy ustalili, że byłe betanki po eksmisji zaszyły się w Wyszkowie. Prokuratorzy je przesłuchali. Kobiety twierdziły, że w zgromadzeniu przebywają dobrowolnie.
Ale, jak wytknęli im dziennikarze Superwizjera, kobiety nie były przesłuchiwane w obecności psychologa, który mógłby ocenić ich prawdomówność. - Prokurator prowadzący śledztwo uznał, że nie było takiej potrzeby - mówi jedynie Syk-Jankowska.
(er)