Kopalnia węgla kamiennego "Bogdanka” wstrzymała w sobotę wydobycie. W pracy nie pojawili się pracownicy zakładu przeróbki węgla.
Tylko trzech zamiast 60 pracowników zakładu przeróbki węgla w kopalni w Bogdance zjawiło się w sobotę rano w pracy. Tak samo ma być w poniedziałek, a protest może się jeszcze przeciągnąć.
Związkowcy żądają by w zakładach przeróbki węgla nie podnosić wieku przechodzenia na emeryturę dla mężczyzn z 55 do 60 i dla kobiet z 50 do 55 lat. A takie plany ma rząd.
- Kiedyś warunki pracy były jeszcze bardziej szkodliwe i uciążliwe dla zdrowia niż dziś. Wielu z nas zmaga się z różnymi chorobami, a jeśli wydłuży nam się wiek emerytalny o kolejnych pięć lat, to po prostu niektórzy mogą do niego nie dożyć - uważa Ryszard Bronisz przewodniczący związku zawodowego "Przeróbka” w Bogdance.
Protestujący domagają się również, by prawo do wcześniejszej emerytury mieli pracownicy zatrudnieni po reformie emerytalnej w 1999 r. Chcą też równego podziału akcji pracowniczych przygotowywanej do prywatyzacji kopalni.
Na razie związkowcy odmawiają pracy tylko w ramach nadgodzin. W sobotę i poniedziałek na trzech zmianach wyznaczono jedynie dyżury. Protest może się jednak powtórzyć. - Ale o tym zadecyduje Zarząd Krajowy związku po ocenie weekendowej manifestacji, prawdopodobnie w czwartek - mówi Bronisz.
Aby uruchomić zakład przeróbki w Bogdance potrzeba około 60 osób. Protest zablokował pracę całej kopalni. W ten sposób Bogdanka może stracić dwa dni wydobycia. Na rynku nie pojawi się około 30 tys. ton węgla handlowego.
- Mamy długi weekend. Przyjście w tych dniach do pracy jest dobrowolne. Planowaliśmy wydobycie węgla, ale nie możemy zmusić ludzi, by przyszli do pracy. Wydobycie będzie więc wstrzymane - mówi Grzegorz Gawroński, rzecznik prasowy Bogdanki.
Do protestu przyłączyli się również pracownicy kilku kopalń na Śląsku. - Nie zależy nam na niszczeniu naszego miejsca pracy. Chcemy po prostu zwrócić na siebie uwagę - kończy Bronisz.