Rząd chce, żeby samorządowcy jeszcze dokładniej niż obecnie rozliczyli się z majątku. Chodzi nie tylko o samochody i nieruchomości, ale o biżuterię, dzieła sztuki czy łodzie.
Według nowych rozporządzeń samorządowcy dokładnie wyspowiadają się z majątku. Napiszą, od kogo kupili nieruchomość, podadzą jej cenę z aktu notarialnego lub innego dokumentu. Będą musieli nie tylko pochwalić się przedmiotami wartymi więcej niż 10 tys. zł, np. pojazdami mechanicznymi, sprzętem rolniczym, łodziami, dziełami sztuki, biżuterią, ale i wskazać, kiedy je kupili, od kogo i za ile. W przypadku małżeńskiej wspólności majątkowej, samorządowiec poda również łączny dochód małżonka.
Rząd tłumaczy, że uszczegóławia oświadczenia, bo według NIK i CBA samorządowcy celowo nie podają niektórych informacji, tłumacząc to niejasną treścią oświadczeń.
– Jeśli ktoś chce być radnym, to musi zachować warunki pełnej transparentności i wypełniać oświadczenie – uważa Artur Soboń, radny wojewódzki PiS. Dodaje: Warto jeszcze, żeby przepisy zostały zebrane w jednym miejscu, aby radni wiedzieli, co im wolno, a czego nie.
– Jestem zwolennikiem oświadczeń majątkowych, od lat je wypełniam, więc się do nich przyzwyczaiłem – deklaruje Krzysztof Grabczuk, wicemarszałek województwa z PO.
Jedna z osób, która musi publicznie "spowiadać” się ze swojego majątku mówi nam nieoficjalnie, że tak szczegółowe oświadczenia rozbudzą wśród ludzi zawiść i zazdrość. – Tak naprawdę przedsiębiorcy, jeśli zechcą, to i tak ukryją majątek, przepisując go na rodzinę lub przedsiębiorstwo.