Przez remont drogi Markuszów–Nałęczów kilkadziesiąt osób nie może dojechać do swoich pól. Drogowcy zlikwidowali im wjazdy, a nowych... nie zamierzają robić. Ludzie są wściekli i protestują.
– Zboże posiałem jeszcze jesienią – mówi Marian Hetman, który gospodaruje w Strzelcach. – Teraz trzeba je opryskać, bo zaczynają rosnąc chwasty, ale nie da rady wjechać na pole. Na tym wykopie ciągnik z opryskiwaczem zawiesiłby się.
W identycznej sytuacji jest kilkudziesięciu innych rolników. Od paru miesięcy ślą pisma do różnych urzędów. Zaalarmowali też posłów.
– I nic się nie dzieje – kręci głową Danuta Rejmak-Duńska. – Nie traktują nas poważnie. Nikt z robotników tu pracujących też nie chce nas słuchać. Niedługo żniwa, a o wjeździe kombajnem na pole i wykoszeniu zboża nie ma mowy. Kto nam zwróci za utracone zbiory?
Poszkodowani są nie tylko mieszkańcami gminy Nałęczów, ale też sąsiedniego Markuszowa. – Nie zostawimy tak tego – zapowiada Andrzej Rozwałka, wójt gminy. – Na naszym terenie nie ma zjazdów do ponad 20 działek, nie tylko rolnych, ale też budowlanych.
Inwestycję nadzoruje Zarząd Dróg Wojewódzkich w Lublinie, który nie ma sobie nic do zarzucenia.
– Działamy zgodnie z prawem – mówi Andrzej Gwozda, zastępca dyrektora ZDW w Lublinie. – Żadne zjazdy nie zostały zlikwidowane. To, że przez 50 lat ktoś miał drogę, bo ją sobie utorował, nie oznacza, że ona tam była. Będziemy budować tylko te zjazdy, które były zrobione w sposób legalny.
– Bzdura – odpowiada wójt Rozwałka. – Inwestor powinien zaplanować wszystko na etapie projektowania. Wykonawca planów zawalił sprawę, więc dlaczego karę za to mają teraz ponosić mieszkańcy? – dopytuje.
Ludzie żądają obniżenia krawężników i zrobienia przepustów na zjazdy. – Ta droga jest przecież nie tylko dla wybranych, ale dla każdego mieszkańca – oburza się Rejmak-Duńska.
Co na to inwestor? – Nie możemy robić prezentów osobom prywatnym. Jeżeli zrobilibyśmy zjazdy, których nie było, narazilibyśmy się na zarzut niegospodarności – uważa Gwozda.
Pokrzywdzonym ludziom dyrektor radzi zgłosić się do zarządcy drogi o wydanie pozwolenia na budowę zjazdu i wykonanie go na własny koszt. – To jakaś paranoja. Naraża się nas na straty, bo nie dość, że zniszczono nam wjazdy, to jeszcze teraz musimy je sami odbudować – komentują rolnicy.
BĘDZIE SKARGA
Do sprawy wrócimy.