Psy wywiezione do lasu, kocięta podrzucane na ogródki działkowe. W lecie sytuacja zwierząt jest wyjątkowo dramatyczna.
Schronisko w Krzesimowie otoczone jest lasami i polami. To tutaj najczęściej błąkają się zwierzęta, których w wakacje pozbywają się ludzie. - Widać, że jeszcze niedawno miały dom, są zadbane i oswojone - dodaje Ferens. - Lgną do człowieka, czuć, że tęsknią. Niektóre mają ślady po sznurku na szyi. Prawdopodobnie uwolniły się po przywiązaniu do drzewa.
W schronisku w Lublinie sytuacja wcale nie wygląda lepiej. W tej chwili znajduje się w nim 250 psów i 214 kotów. Każdego dnia przybywa nawet kilkanaście nowych zwierząt. Niektóre błąkają się po osiedlach, inne ludzie podrzucają wprost pod bramę schroniska.
- A chętnych do adopcji jest mniej niż zwykle. Cóż, wakacje... - wzdycha dr Bożena Kiedrowska, administratorka schroniska na Metalurgicznej. - W najgorszej sytuacji są koty, na które jest najmniej amatorów - załamuje ręce dr Kiedrowska, która uważa, że to dramat dla tych zwierząt, bo one bardzo potrzebują własnego domu.
Dramatyczną sytuację kotów świetnie zna Katarzyna Drelich prowadząca fundację "Felis”. Do niej też trafia każdego dnia co najmniej kilka Mruczków.
- Sterylizacja nie jest u nas popularna i dlatego latem rodzi się mnóstwo kociąt - tłumaczy Katarzyna Drelich. - A wakacje to martwy sezon adopcyjny, w ogóle nie ma chętnych, bo ludzie wyjeżdżają na urlopy. Z tego samego powodu podrzucają koty na ogródki działkowe. Albo sąsiadowi do garażu. Ostatnio zabrałam takiego kociaka z "gniazdka” z rozsypanych gwoździ. W głowie się nie mieści do czego są zdolni ludzie.