Siostry Betanki, które przyjechały zza wschodniej granicy, by wstąpić do kazimierskiego klasztoru, nie były informowane o panujących tam problemach.
Mówił o tym arcybiskup Józef Życiński w "Kwadransie pasterskim” Radia Er.
- Wspólnota (…) widząc, że w polskich warunkach jest oceniana jednoznacznie krytycznie, zaczęła zapraszać do siebie dziewczęta zza wschodniej granicy - tłumaczył abp Życiński. - I tamte dziewczęta nie wiedząc, że jest to wspólnota pozbawiona więzi z Kościołem i organizująca życie religijne w sposób nie uznawany przez Kościół, przyjeżdżały i trudno było je poinformować, że trafiły do zagubionej wspólnoty.
Metropolita twierdzi, że dziewczyny były separowane. Często nie dopuszczano do niech także rodziców, którzy przyjeżdżali specjalnie po to, by spotkać się z córkami.
Arcybiskup już dawno był ostrzegany, że to co się dzieje na terenie klasztoru przypomina działanie sekty. Metropolita tłumaczy jednak, że dość trudno było mu sprawdzić i zmierzyć, gdzie "zaczyna się fanatyzm i pranie mózgu, a gdzie kończy normalna, przyjacielska, serdeczna wieź”.
Wczoraj w kościołach Kazimierza Dolnego odczytano także specjalny list arcybiskupa. Poinformował w nim o ostatniej decyzji Stolicy Apostolskiej, według której kazimierskie Beatanki nie są już zakonnicami i muszą opuścić klasztor przy ul. Puławskiej. Metropolita poprosił także mieszkańców, aby nie okazywali niechęci byłym zakonnicom. (ARLE)