Nieudana akcja ratunkowa miała miejsce przedwczoraj w gm. Kąkolewnica koło Radzynia Podlaskiego. Policjanci postanowili przeszukać posesję 45-letniego mieszkańca Mościsk. Mieli informację, że właściciel przechowuje w budynkach gospodarczych spirytus i papierosy z przemytu. Znaleźli ponad 100 paczek papierosów i 25 litrów spirytusu. Część papierosów była schowana w psiej budzie i pilnie strzeżona przez Azora.
Kiedy funkcjonariusze buszowali w zagrodzie, zaczęła się palić stodoła. Ogień podłożył 26-letni zięć właściciela posesji. Chciał w ten sposób zniszczyć dowody rzeczowe i pomóc teściowi. Ogień szybko się rozprzestrzenił. Na miejsce przyjechała Ochotnicza Straż Pożarna. Na nic zdała się ich pomoc, bo wszyscy byli pijani. Nie potrafili rozciągnąć wężów strażackich, plątały się im sikawki. Zanim na posesję przyjechali zawodowi strażacy, z dymem poszły nie tylko papierosy i spirytus, ale także cała stodoła. Teść docenił jednak zaangażowanie zięcia i oznajmił, że nie złoży wniosku o ściganie i ukaranie podpalacza.
– Ci panowie nie są etatowymi strażakami. To ochotnicy. Nie można ich pociągnąć do odpowiedzialności – wyjaśnia nadkomisarz Janusz Wójtowicz, rzecznik prasowy lubelskiej policji.
Według wstępnych ustaleń, spłonęło ponad 200 litrów spirytusu i ponad 220 kartonów papierosów.