(Pani Renata)
Pies, który miał zostać uśpiony, ma już nowych właścicieli. Dzięki mieszkańcom Bełżyc i Fundacji Bono suczka znalazła dom w Szwecji.
Przypomnijmy. Ciężarna suczka wałęsała się w okolicach szkoły w Bełżycach. Mieszkańcy dzwonili do Urzędu Miasta i prosili o odłowienie psa, ale bez skutku. W końcu suczka się oszczeniła i dopiero wtedy, po naszej interwencji, urząd znalazł pieniądze na jej schwytanie. Trafiła do weterynarza. Badania wykazały, że suczka dużo przeszła. Prawdopodobnie ktoś strzelał do niej ze śrutu. Poza tym została oddzielona od szczeniąt i była nieufna w stosunku do ludzi.
Weterynarz dał jej jednak szansę. Pies dostał imię Zula, trafił na obserwację i pod opiekę Fundacji Bono z Gdańska, która zajmuje się czworonogami w typie owczarka podhalańskiego.
– Weterynarz twierdził, że pies jest agresywny i musi zostać uśpiony – mówi Mirosława Kalinowska z Fundacji Bono. – Pod naszą opiekę trafił po miesiącu. Zoopsycholog stwierdził, że suczka nie warczy z powodu agresji, tylko wyraża w ten sposób swoje przerażanie. Miała śrut w ciele, ktoś w nią rzucał cegłówką. To był dla niej ogromny stres.
– Nie znajdujemy w niej cienia agresji. Był w niej strach przed człowiekiem ze względu na wszystko, czego wcześniej doświadczyła. Ale teraz ten strach stopniał jak lód – przekonuje pani Renata. – Suczka bardzo się do nas przywiązała. Patrząc na nią, jesteśmy wdzięczni wszystkim osobom zaangażowanym w ratowanie Zuli.
Nowi właściciele suczki z Bełżec mają już doświadczenie z psami. – Od szczeniaka mieszka z nami jeszcze pięcioletni owczarek podhalański, którego Zula we wszystkim teraz naśladuje – uśmiecha się kobieta.