Przeskoczył przez płot i uciekał łąkami – w taki sposób Jan. B., kierownik Lubelskiego Centrum Pomocy Bliźniemu „Monar-Markot” w Chełmie, miał wczoraj opuścić placówkę. Dlaczego właśnie tak?
Mieszkańcy kompleksu przy ul. Kąpieliskowej skarżą się, że kierownik nie rozliczył się z blisko 30 tys. zł, które miały być przeznaczone na opał i niezbędne przed zimą remonty. – Dachy przeciekają, dziury w ścianach trzeba zakrywać kołdrami, a opału już praktycznie nie ma. Palimy resztkami drewna – skarżą się mieszkańcy.
Sprawę zgłosili w prokuraturze. – Nic nam nie wiadomo o jakichś nieprawidłowościach finansowych w ośrodku w Chełmie, ani złych poczynaniach kierownika – twierdzi Jolanta Koczurowska, przewodnicząca Zarządu Głównego MONAR. – Być może czegoś nie wiemy, ale trudno w tym sporze dopatrzyć się, kto o co wojuje. Do czasu wyjaśnienia spraw ośrodka nie będzie żadnych decyzji o zmianie kierownika.
Jeszcze w tym tygodniu finanse ośrodka będzie sprawdzać komisja rewizyjna lubelskiego oddziału stowarzyszenia.
Jak się dowiedzieliśmy, chełmska prokuratura zajęła się donosami mieszkańców ośrodka. Jan B. do wczorajszego wieczora nie wrócił do ośrodka. Dziś ponoć ma się zgłosić do Zarządu Głównego Monaru w Warszawie.