Gdyby pociąg jechał 160 km na godzinę, podróż z Lublina do Warszawy trwałaby zaledwie 90 minut.
Ale, niestety, nie będziemy mieli ani nowych torów, ani lepszych wagonów. Wszystkie pieniądze zgarnęły miasta większe od Lublina.
- Bardzo liczyliśmy na to, że też coś dostaniemy. Niestety, wszystko trafi do dużych aglomeracji miejskich. My możemy jedynie zabiegać o wydłużenie tras z Warszawy do Lublina - nie kryje żalu Lech Ogórkiewicz, zastępca dyrektora Lubelskiego Zakładu PKP PR.
Nowe pociągi będą jeździć po nowych torach. W zeszłym tygodniu spółka Polskie Linie Kolejowe podpisała kontrakt na niebagatelną sumę ponad 135 mln euro. Ale żaden z 300 km torów przeznaczonych do wymiany nie biegnie przez nasz region. - Skupiliśmy się na liniach kolejowych znajdujących się w najgorszym stanie technicznym i na trasach najważniejszych - tłumaczy Krzysztof Łańcucki, rzecznik centrali PLK.
W tym rozdzielniku nie ma nawet linii kolejowej Warszawa-Dorohusk. Mimo że leży na trasie europejskiego korytarza transportowego Gdańsk- Odessa trafiła na listę rezerwową i na pieniądze z centrali może liczyć dopiero za... 7 lat.
- Dla nas to sprawa priorytetowa. Na odcinku przygranicznym remont jest potrzebny niemal natychmiast, bo potencjalni inwestorzy usytuują swoje bazy przeładunkowe gdzie indziej. Bardzo pilna jest też modernizacja trasy Lublin-Puławy - mówi Małgorzata Kwiatkowska, rzecznik lubelskiego oddziału PLK.
Ale sprawa remontu trasy Lublin-Warszawa nie jest beznadziejna. Samorząd województwa chce umieścić inwestycje kolejowe w programie rozwoju regionu. Byłaby wtedy szansa na uzyskanie 75 proc. unijnego dofinansowania. Resztę pieniędzy musiałyby dołożyć PLK. - Już dogadaliśmy się z marszałkiem województwa mazowieckiego. Wspólnie będziemy się ubiegać o fundusze europejskie - mówi Tomasz Makowski, rzecznik Urzędu Marszałkowskiego.
Na razie to umowa ustna. Marszałkowie prawdopodobnie w lipcu podpiszą porozumienie. Wtedy powinno być wiadomo, ile dostaną pieniędzy na lata 2007-2013.