Zbiory aronii, z powodu wiosennych mrozów, są w tym roku dużo mniejsze niż zwykle. Sadownicy liczą straty.
- Po zerwaniu owoców zadzwoniłem do kluczkowickiego zakładu przetwórstwa owocowego Agrico SA - mówi właściciel plantacji z powiatu Opole Lubelskie (prosi o nieujawnianie nazwiska). - Powiedziałem, że mam zakontraktowaną aronię i zapytałem, ile mi zapłacą. "Dam 1,70 zł za kilogram” - odpowiedział mi Jarosław Ścibior, kierownik ds. skupu. Zacząłem protestować - bez skutku.
- To jednak nie koniec - dodaje żona plantatora. - Po chwili, przedstawiając się fikcyjnie jako Magda Kowalska, też tam zadzwoniłam, mówiąc temu panu, że mam niekontraktowaną aronię i zastanawiam się, gdzie ją sprzedać, bo w okolicznych skupach dają mi 2,30 za kg. Tenże kierownik zaoferował mi... 2,50 zł! Trafił mnie szlag. Tracę tylko dlatego, że... mam umowę! Zamiast zyskiwać. Dobrze wychodzi na tym tylko zakład, który płaci, jak sam chce. Nie dość, że tanio otrzyma deficytowe w tym roku owoce, to dzięki umowom dostanie również korzystny kredyt na zorganizowanie skupu. Natomiast rolnik musi oddać towar po niższej cenie. A jeśli tego nie zrobi - zapłaci karę.
Firma skupująca owoce sprawę widzi zupełnie inaczej.
- Umowy są dobre dla obu stron - twierdzi Ryszard Pabin, wiceprezes Agrico SA Łęczyca. - Zobowiązujemy się wypłacić cenę minimalną, gwarantującą opłacalność. Ja sam ją wyliczam. Wynosi 1,20 zł. A płacimy znacznie więcej. Dodatkowo od 8 bm. za kontraktowaną aronię wyznaczamy cenę kroczącą, uzależnioną od średniej rynkowej z dnia poprzedzającego dostawę. Wyrównujemy też straty tym, którzy zgłosili się wcześniej.
- To też dowód na to, że kręcą nami, jak chcą - uważają rolnicy. - Aronia drożeje, więc ci, którzy sprzedają ją bez umów i tak dostaną wyższą cenę.