Prawie półtora tysiąca złotych więcej zapłaci rocznie właściciel domu ogrzewanego olejem. Dla szkół, szpitali, innych instytucji straty będą jeszcze większe. Drożej będą też płacić ci, którzy gotują na gazie z butli.
- Na początku lat 90. namawiano do przejścia na olej. Bo ekologiczny. Teraz wszystko staje na głowie. A niby skąd my te pieniądze weźmiemy? - irytuje się Tadeusz Gorgol, kierownik administracyjny w lubelskim Gimnazjum nr 12. Roczne koszty ogrzewania szkoły wzrosną o blisko 70 tysięcy złotych.
- Olej już teraz jest najdroższym paliwem. A po podwyżkach? Strach pomyśleć. Dlatego nie ma wyjścia. Musimy przebudować kotłownie na gaz ziemny. Dokumentację przygotujemy w tym roku, a w przyszłym zaczną się roboty - zapowiada Tadeusz Dziuba z Urzędu Miasta w Lublinie.
I właśnie tego boją się przedsiębiorcy handlujący olejem grzewczym. - Ludzie zrezygnują z tego paliwa. Firmy padną, zniknie kilkanaście tysięcy miejsc pracy - prognozuje Włodzimierz Ostaszewski z Polskiej Izby Paliw Płynnych. Zdaniem przedstawicieli tej branży szara strefa (podwyżka akcyzy ma ukrócić stosowanie oleju opałowego w samochodach) nie zginie, bo np. w Czechach paliwo to kosztuje w przeliczeniu ok. 1,6 zł za litr.
Rząd obiecuje pomoc dla tych, którzy stracą na droższych paliwach. Twierdzi, że na ujawnianie szczegółów za wcześnie. Ale jest mało prawdopodobne, by takie przepisy weszły w życie przed sezonem grzewczym. Za to rozporządzenie zrównujące ceny zacznie obowiązywać za dwa tygodnie. Mimo coraz głośniejszych protestów sejmowej opozycji, premier zapowiedział, że nie wycofa się z podwyżki akcyzy.
Dominik Smaga