Poleciały głowy prezesów i urzędników, którzy w terminie nie złożyli oświadczenia lustracyjnego. Ale niektórym się upiecze.
Oświadczenie lustracyjne musieli złożyć m.in. dyrektorzy z urzędów Wojewódzkiego i Marszałkowskiego, radni, szefowie firm państwowych oraz samorządowych. W sumie w całym województwie to ponad 4-tysięczna armia. Na poinformowanie, czy współpracowali z tajnymi służbami PRL, mieli trzy miesiące od momentu otrzymania dokumentów z Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. Spóźnialskich spotkała sroga kara. - Z mocy prawa stanowiska straciło dziewięć osób - mówi Małgorzata Tatara, rzecznik wojewody.
Wśród nich jest Mirosław Król, starosta świdnicki. - Mogę się tłumaczyć, ale mówiąc wprost dałem ciała. To nauczka, żeby nie odkładać takich spraw na ostatnią chwilę - przyznaje Król. Stanowisko stracił 10 marca, ale przekonuje, że dopiero kilka dni temu dowiedział się o tym od pracowników wojewody. - Myślałem, że zmieściłem się w terminie, tymczasem spóźniłem się o kilka dni - mówi.
Czy decyzje podpisane przez Króla są nieważne? - Podejmuję ich niewiele, większość podpisują urzędnicy z mojego upoważnienia. Jeśli będą wątpliwości to je potwierdzę. Nie sądzę, żeby były kłopoty.
Król nie musi bać się o przyszłość. - Dziś jest sesja nadzwyczajna Rady Powiatu i zostanie wybrany ponownie na starostę - mówi radny Artur Soboń. Króla popiera zdecydowana większość radnych z centro-prawicowej rady.
Większe kłopoty ma Beata Gorajek, która straciła fotel prezesa Międzynarodowych Targów Lubelskich SA. - Nie złożyła oświadczenia, ale poprosiła wojewodę o wznowienie terminu. Analizujemy jej wniosek - mówi Tatara. Od poniedziałku spółką kieruje szef Rady Nadzorczej spółki Leszek Burakowski. - Czekamy na decyzję wojewody - mówi Burakowski.
Stanowiska stracili również Lech Klimek i Józef Matacz z Bychawskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego, Zbigniew Biały z Rady Nadzorczej Przedsiębiorstwa Komunalnego Pegimek w Świdniku i Jerzy Piskała zastępca komendanta Nadbużańskiej Oddziału Straży Granicznej (w Zbereżu).
Nazwisk pozostałych osób urząd nie ujawnia, dopóki sami zainteresowani nie dostaną informacji. Podobnie z 33 radnymi, którzy nie chcieli lub zapomnieli złożyć oświadczenia. Ponieważ sprawują mandat z wyboru, nie spotkają ich żadne konsekwencje.
Oświadczenia lustracyjne zbada teraz IPN.