Właściciel kilkuhektarowej plantacji malin koło Kraśnika chętnych do zbioru owoców szuka aż w... Chełmie. A zbiór zaczyna się dziś. Choć mężczyzna oprócz zapłaty oferuje zakwaterowanie i wyżywienie, to wielu chętnych nie ma. – Część tych, co zbierała do tej pory, wyjechała za granicę – żali się. – Zostali tacy, co nie mają specjalnej ochoty, a Ukraińców przyjeżdża niewielu.
Policja i urzędy na szczęście patrzą na to przez palce. – W tej sprawie nie jesteśmy nadgorliwi – zapewnia komisarz Marek Kanon z policji w Opolu Lubelskim. – Wiemy, jaka jest sytuacja na wsi i rynku pracy. A Skarb Państwa nie ucierpi, jeśli kilka osób nie opłaci składek ubezpieczeniowych czy tych kilku złotych podatku. I to dosłownie kilku; stawki za zbiór są niskie. Ale jeśli będziemy mieli doniesienia, to zareagować musimy.
– Mamy wystarczająco dużo roboty z większymi firmami, by mieć ludzi i czas na zajmowanie się pojedynczymi gospodarstwami – dodaje Zbigniew Lis, kierownik Oddziału ds. Legalności Zatrudnienia Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. – Ale gdy mamy informację, że coś jest nie w porządku z prawem, to reagujemy.
Ale być może już w przyszłym roku problemu, przynajmniej prawnego, nie będzie. Izby rolnicze przygotowały projekt ustawy o pracownikach sezonowych. – Chcemy przede wszystkim ograniczyć biurokrację – usłyszeliśmy w Krajowej Radzie Izb Rolniczych w Warszawie. – Skomplikowane umowy zastępowałaby lista płac, zaś podatek byłby płacony w formie znaczków skarbowych.
Projekt trafił już do posłów. Poparcie obiecują parlamentarzyści wszystkich opcji politycznych. Podobne akty prawne regulujące sprawy robotników sezonowych istnieją w większości krajów Unii Europejskiej.