Przypadek sprawił, że w budynkach dawnego klasztoru przy ul. Bernardyńskiej w Lublinie odkryto mury nieznanej budowli. Prawdopodobnie to wieża starsza niż wschodnie skrzydło klasztorne i prezbiterium kościoła pw. Nawrócenia św. Pawła. W sierpniu poznamy wyniki badań, które to zweryfikują
Prace konserwatorskie i roboty budowlane w kościele pw. Nawrócenia św. Pawła i części budynku dawnego klasztoru pobernardyńskiego w Lublinie trwają od zeszłego roku. Już wiosną archeolodzy podczas prac ziemnych w zakrystii kościoła i w korytarzu pomiędzy nią a prezbiterium odkryli fragmenty murów z kamienia wapiennego na piaskowo-wapiennej zaprawie. Roboty budowlane zostały wstrzymane, by lepiej zbadać znalezisko. Teraz już więcej o nim wiadomo.
Wieża za murami
- Okazało się, że relikty układają się w rzut prostokątnej budowli o wymiarach 7,5 na 8,5 m, od wschodu i zachodu posiadającej po trzy przypory o wymiarach 1,5 na 1,5 m. Grubość ścian fundamentu obiektu wynosiła od 1,5 do 1,7 m. Rzut obiektu i jego wymiary, zastosowany budulec nasunął przypuszczenia, iż w wyniku podjętych prac remontowych odkryto nieznaną dotychczas, średniowieczną budowlę wieżową zlokalizowaną poza murami obronnymi miasta – informuje Dariusz Kopciowski, wojewódzki konserwator zabytków.
W remontowanych, klasztornych pomieszczeniach, gdzie po zakurzonych elementach wystroju można się zorientować, że jesteśmy na zakrystii, podłoga jest jednym gruzowiskiem. Trzeba fachowca by w nierównej nawierzchni przysłoniętej deskami zobaczyć przebieg inaczej ułożonych kamieni.
Gdyby nie podłogówka
- Już nawet nie mówię wiernym, kiedy wrócą do kościoła po remoncie. Obiecywałem, że na Wielkanoc, potem w sierpniu. Teraz gdy pytam wykonawców o Boże Narodzenie, kręcą głową. Prace są gruntowne, odnawiany jest kościół w środku, jest program termomodernizacji, będą zmienione okna. Jednocześnie w kaplicy Sobieskich konserwatorzy odsłaniają bardzo piękne sztukaterie, które okazuje się były kolorowe. Przed nami prace przy wymianie posadzki w prezbiterium, więc też może wyjdzie coś ciekawego. To są tak ważne odkrycia nie tylko dla kościoła ale dla miasta – mówi ks. Cezary Kowalski, proboszcz kościoła pw. Nawrócenia św. Pawła oprowadzając po remontowanej świątyni.
Absolutny przypadek sprawił, że archeolodzy odkryli fragmenty murów, których nikt się nie spodziewał.
- Gdyby wybrano inny rodzaj ogrzewania, nikt by tam niczego nie szukał. Tymczasem przy zakładaniu ogrzewania podłogowego trzeba zejść dość głęboko by założyć instalację. Wówczas się okazało, że coś pod zakrystią jest – dodaje proboszcz.
I tak dowiedzieliśmy się o budowli usytuowanej przed wiekami na lekkim wzniesieniu pod miastem. W piątek służby konserwatorskie poinformowały o niej oficjalnie.
Starsza niż bernardyni
- Bernardyni sprowadzili się do Lublina w latach 1459-1461 i to co znaleziono stało tam wcześniej. Może to być jeden z najstarszych murowanych zabytków w mieście. Bernardyni przyszli, ścieli tę wieżę do fundamentów i w jej miejscu postawili kościół i klasztor. Wydaje mi się, że mogła to być wieża obronna. Miasta broniły mury ale ono się rozrastało, majętni ludzie budowali swoje siedziby na przedmieściach, więc warto było mieć taką wieżę o charakterze obronnym. Ona jest niewielka, jedynie w razie ataku nieprzyjaciela można się było do niej schować, ale obok niej były obiekty towarzyszące. Niekoniecznie murowane. Przy czym od strony ul. Bernardyńskiej, w kolejnym pomieszczeniu też wyszły mury, też datowane na XV wiek, które nie były powiązane z wieżą ale zachowują jej kierunek. I to mogły być budynki towarzyszące. Chronologicznie są takie same – mówi Edmund Mitrus z Pracowni Badań i Nadzorów Archeologicznych, który prowadził badania.
Na razie na podstawie ceramiki znalezionej przy murach specjaliści wydatowali budowlę na XV wiek. Ale jak tłumaczą ten sposób daje dokładność stu lat, by uściślić chronologię potrzebna jest inna metoda.
Teraz C14
- Tam jest ciekawa sytuacja, bo mamy obiekt ziemny, który jest niszczony murem tej budowli. Z obiektu zostały pobrane węgle drzewne, które przekazaliśmy do Poznania gdzie jest słynne na całą Europę laboratorium radiowęglowe. Chcemy datować te elementy a w ten sposób pośrednio odniesiemy się do datowania samej budowli – mówi dr Tomasz Dzieńkowski, kierujący Pracownią ds. badań archeologicznych nad okresem średniowiecza Lubelszczyzny z Instytutu Archeologii UMCS.
Pracownia sfinansuje datowanie metodą C14. Badania przy odkryciach na terenie klasztoru są pierwszym przykładem współpracy naukowców z UMCS, którzy byli na konsultacjach archeologicznych, śledzili proces odkopywana odkrytych murów i będą interpretować wyniki zleconych badań. Powinniśmy je poznać w sierpniu.
- Jeśli będziemy mogli powiedzieć, że budowla jest XIII wieku albo jest dopiero z XV wieku już będziemy krok do przodu, bo będziemy mogli ją umieścić w aspekcie rozwoju fortyfikacji miasta, najpierw kazimierzowskich, potem późniejszych elementów – dodaje naukowiec, który zapowiada włączanie Instytutu Archeologii w badania miejskie.
Pięć kondygnacji tajemnic
Według dr. inż. arch. Krzysztofa Janusa z Politechniki Lubelskiej, na podstawie gabarytów odkrytych fundamentów, można przypuszczać, iż wieża posiadała przynajmniej pięć kondygnacji i przy tej wysokości była świetnym punktem obserwacyjnym dla całej okolicy. Zdaniem badacza konstrukcja tego typu nie mogła powstać po wzniesieniu kazimierzowskich obronnych murów miejskich (po 1341 r.), gdyż w takim układzie stanowiłaby zaprzeczenie obronności miasta. Mogła stanowić jeden z elementów większego systemu obronnego średniowiecznego Lublina.
Jak ocenia Dariusz Kopciowski, relikty średniowiecznej wieży odsłonięte na terenie dawnego zespołu pobernardyńskiego stanowią jedno z najważniejszych odkryć archeologicznych na Lubelszczyźnie, rzucających zupełnie nowe światło na rozwój przestrzenny miasta w średniowieczu i otwierających nowe perspektywy badawcze dla naukowców różnych dziedzin zajmujących się „rekonstrukcją” przeszłości Lublina.
Obecnie dyskutowana jest sprawa sposobu wyeksponowania odkrytych reliktów wieży.
Co dał rajca
W tym kontekście ciekawie wyglądają informacje ze starych przewodników po Lublinie. Maria Antonina Ronikier w 1901 roku pisząc o kościele bernardynów informowała, że grunt pod jego budowę dał rajca lubelski Jakób Kwanta. Nieruchomość miał wcześniej nabyć od księdza Stefana Lublinianina, kapelana wojskowego. Z kolei Mikołaj, syn Krzysztofa z Lublina dał zakonnikom pieniądze na budowę drewnianego kościółka. Drewnianego z uwagi na to, że ówcześni mieszczanie nie godzili się na wznoszenie murowanych budowli tak blisko murów okalających Lublin, aby w razie oblężenia nie ułatwić zdobycia miasta. Jak czytamy w „Ilustrowanym przewodniku po Lublinie” dopiero król Kazimierz Jagiellończyk miał na prośbę zakonu pozwolić na wzniesienie murowanego kościoła i klasztoru. Zdaniem autorki inwestycja trwała od 1469 do 1473 roku.