Przed nimi droga dla najtwardszych. Chcą dotrzeć na brzeg Morza Ochockiego pokonując Drogę Śmierci latem. Piotr Masicz z Lublina już rozpoczął przygotowania do kolejnej eskapady
Logistycznie jest to wielkie wyzwanie. Podróżnicy spędzą dwa miesiące w drodze, przejadą przez kilka stref czasowych. Będą żyć przeważnie w trudnych, jak nie ekstremalnych warunkach, szczególnie podczas ostatniego etapu.
- Wyprawę podzieliliśmy na trzy części - z Polski do Moskwy, z Moskwy do Irkucka i najtrudniejsza: z Irkucka na Magadan, czyli ponad 2000 kilometrów po Drodze Śmierci - mówi Masicz.
Droga śmierci, w rosyjskiej nomenklaturze oznaczona numerem R504, powstała w latach 40. minionego wieku na polecenie Józefa Stalina. Przy budowie zmarły tysiące ludzi - jeńców, więźniów politycznych, "wrogów ludu”. W tym wielu z 14 tysięcy Polaków zesłanych na Magadan przez sowiecki reżim. Ponieważ Droga Śmieci biegnie przez wieczną zmarzlinę, to nikt nie chował zwłok w grobach, lecz bezpośrednio w drodze. Stąd też i inna nazwa tego traktu - droga po kościach.
Przed podróżnikami wyzwanie nie lada.
- Latem Droga Śmierci zamienia się w wielkie bajoro. Zapewne nieraz będziemy korzystać z pomocy kierowców ciężarowych krazów czy kamazów. Na ich grzbietach pokonamy głębsze brody - dodaje Masicz.
Ale nie tylko woda jest wyzwaniem. - Meszki i niedźwiedzie to kolejne problemy, z którymi przyjdzie się nam zmierzyć. Na meszki przyszykowaliśmy podwójne moskitiery zrobione z siateczki do cedzenia lakierów samochodów. Są niezwykle gęste. Natomiast z niedźwiedziami będzie kłopot. Pozostanie chyba tylko duży zapas gazu pieprzowego - dodaje z uśmiechem podróżnik.
Koszt tej wyprawy, wbrew pozorom, nie jest olbrzymi. - Główny wydatek to paliwo. W każdym samochodzie jadą 4 osoby, a każda z nich musi przygotować po 3,5 tysiąca złotych plus opłaty za rosyjskie wizy - dodaje Masicz. - Na razie sprzyja nam szczęście, bo rubel w tym roku jest wyjątkowo słaby.
Nie bez powodu lubelski podróżnik wspomina o kosztach, bo jest jeszcze jedno wolne miejsce. Poza gotówką trzeba mieć jeszcze dwa miesiące urlopu.