Manipulację i kłamstwo zarzucają marszałkowi województwa Jarosławowi Stawiarskiemu (PiS) politycy współrządzącego do niedawna regionem Polskiego Stronnictwa Ludowego. Poszło o wydawanie pieniędzy z Unii Europejskiej i „uratowanie” 570 mln zł
– Przyspieszamy wydawanie unijnych funduszy – oznajmił w ubiegły czwartek Stawiarski podczas konferencji prasowej z udziałem dyrektor Departamentu Zarządzania Regionalnym Programem Operacyjnym Iwony Nakielskiej i przewodniczącego sejmiku województwa Michała Mulawy.
Według przekazanych przez nich danych, od 21 listopada, czyli przejęcia władzy przez nowy zarząd województwa do końca ubiegłego roku ogłoszono siedem naborów wniosków w ramach RPO i podpisano ponad dwa tysiące umów na dofinansowania.
Poinformowali wówczas, że dzięki temu udało się uratować ok. 570 mln zł z tzw. rezerwy wykonania. To 6 proc. z 2,23 mld euro, które województwo lubelskie ma do dyspozycji w ramach programu na lata 2014–2020. Te pieniądze przepadłyby, gdyby na koniec 2019 roku wydatkowanie unijnych funduszy nie osiągnęło poziomu wskazanego przez Komisję Europejską. Jak tłumaczył Stawiarski, sytuacja jaką zastał po objęciu stanowiska marszałka była taka, że te pieniądze mogły być zagrożone.
– Tak jak manipulowano opinią publiczną przed wyborami samorządowymi, tak manipuluje się nią dalej. Po tym, co usłyszałem nie jestem pewien, czy pan marszałek Stawiarski zdaje sobie sprawę z tego, że potwierdził kłamstwa wypowiadane przez jego partyjnych kolegów w trakcie kampanii wyborczej – oburzał się wczoraj europoseł i szef wojewódzkich struktur PSL Krzysztof Hetman. – Z nieoficjalnych, ale potwierdzonych źródeł wiem, że Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju już pod koniec września wiedziało, że RPO województwa lubelskiego jest niezagrożony.
A radny sejmiku Sławomir Sosnowski, do niedawna marszałek województwa, dziwi się dyrektor Nakielskiej, która Departamentem Wdrażania RPO kierowała jeszcze za jego rządów.
– Nie może być tak, że swoim przełożonym mówi się to, co oni chcą usłyszeć. Mówi się im obiektywną prawdę. Nie sądzę, że gdyby pani dyrektor w odpowiednim świetle przedstawiła marszałkowi pełną informację o tym, co w ostatnim roku działo się w unijnych departamentach, nie wypowiedziałby on tych słów na swojej konferencji prasowej – mówi Sosnowski.
Iwona Nakielska wyjaśnia jednak, że politycy PSL mówią o zasadzie n+3, która zakłada rozliczenie unijnego projektu w ciągu trzech lat od podpisania umowy na dofinansowanie.
– I to rzeczywiście było wykonane we wrześniu, o czym ministerstwo wiedziało. Nam chodziło natomiast o ramy wykonania, które trzeba rozliczyć do końca roku kalendarzowego. To jest zupełnie co innego. Pod tym względem informacje, jakie dostałam w połowie listopada były naprawdę zatrważające – podsumowuje Nakielska.