- Zostaliśmy zaatakowani fizycznie oraz skradziono nam flagę, jednak dzięki pomocy zgromadzonych ludzi udało nam się dotrzeć na miejsce – pisze w oświadczeniu grupa Anonymous Lublin i wskazuje na grupę sympatyków i członków ONR oraz kibiców. Incydent przed manifestacją zauważył też nasz Czytelnik.
- Zostaliśmy zaatakowani fizycznie oraz skradziono nam flagę, jednak dzięki pomocy zgromadzonych ludzi udało nam się dotrzeć na miejsce - dodaje w oświadczeniu Anonymous Lublin.
Grupa dodaje, że ONR odmówił im prawa głosu podczas manifestacji. Ostatecznie mogli zabrać głos, ale odmówili z "uwagi na chęć ograniczenia przez skrajną prawicę wolności słowa oraz złamanie przez Obóz Narodowo - Radykalny zasady "NO LOGO”, obowiązującej w czasie pikiety”.
O awanturze przed manifestacją napisał do nas także Czytelnik Mariusz.
- Byłem naocznym bezpośrednim świadkiem zajść, do jakich doszło tuż przed oficjalnym rozpoczęciem demonstracji. Gdy grupa Samby wspierana przez wolnościowców trzymających czarne i czarno-czerwone flagi zmierzała przez Deptak w kierunku Ratusza, na ich drodze stanęli osobnicy w szalikach z krzyżami celtyckimi, symbolami nacjonalistycznymi, szalikami Motoru, pośród nich byli również faceci w jaskrawych kamizelkach (rzekoma służba "porządkowa") – relacjonuje pan Mariusz.
- Jeden z ONR-owców uderzył uczestnika pochodu z pięści w twarz, podczas gdy drugi wyrwał niesioną przez niego flagę i zabrał, po czym schował do plecaka. I tak rozpoczęła się szarpanina między narodowcami, a osobami towarzyszącymi Sambie. Potem, jak wiadomo - mimo wcześniejszych ustaleń - organizator powiedział, że grupa wolnościowców nie może dziś zabrać głosu – dodaje pan Mariusz.
Policja nie dostała zgłoszeń o incydentach podczas manifestacji. – Grupy protestujących przemieszczały się sprawnie i spokojnie, nie zanotowaliśmy zniszczeń, ani uszkodzeń – wyjaśnia mł. asp. Andrzej Fijołek z Komendy Wojewódzkiej Policji.
Wg szacunków policji w manifestacji początkowo wzięło udział ok. 500 osób, a pod Urząd Wojewódzki przeszło ok. 100 osób.