Za cztery wizyty w lubelskim banku spermy dostaje się na rękę 600 zł. W Warszawie ceny skupu męskiego nasienia są jeszcze wyższe.
- Mogą się do nas zgłaszać mężczyźni w wieku 18-45 lat, wolni od chorób wirusowych i genetycznych - tłumaczy prof. Lechosław Putowski, ginekolog położnik, który zajmuje się leczeniem niepłodności.
Na początku kandydat na dawcę przechodzi rozmowę kwalifikacyjną. Wypełnia ankietę. Następnie udaje się do dyskretnego pokoju, aby oddać nasienie do badania.
- Badamy spermę pod mikropskopem. Jeśli wynik jest pozytywny, kandydat dostaje skierowanie na badania w kierunku HCV, HIV, WR. Określamy grupę krwi. Robimy też posiew bakteryjny nasienia. Kandydat wraca do nas, następuje powtórna rozmowa kwalifikacyjna, dokłada analiza wyników - wyjaśnia Joanna Gromowska, biotechnolog, która zajmuje się bankiem nasienia w lubelskim Centrum Leczenia Niepłodności Ab ovo.
Dawca deponuje nasienie 3-4 razy. Po upływie pół roku jeszcze raz przechodzi badania. Jeśli i tym razem wypadną pozytywnie, nasienie jest kwalifikowane do użytku i czeka na kobietę, która chce mieć dziecko.
Z banku spermy korzystają z reguły pary, które mają kłopot z poczęciem dziecka. - Zazwyczaj problemem jest brak plemników, ograniczona ich liczba, wady genetyczne, wady rozwojowe narządów płciowych lub niepłodność nieznanego pochodzenia u mężczyzny - dodaje Putowski.
Przy sztucznym zapłodnieniu może asystować partner kobiety. Ona o dawcy nasienia wie niewiele. - Nie zna jego imienia i nazwiska. Ma natomiast prawo znać wiek dawcy, wzrost, kolor włosów i oczu, zawód - tłumaczy Gromowska.
Dawcami są najczęściej studenci. - Łączę przyjemne z pożytecznym - mówi Arek, student III roku Akademii Rolniczej w Lublinie. A jego dziewczyna, Dorota, dodaje: Powinno się to robić nie dla kasy, tylko tak jak oddaje się krew. Z serca.