Pasażerowie mogą jedynie pomarzyć o nowych, sprawnych autobusach w Lublinie. W tym roku miejski przewoźnik dostanie z budżetu miasta zaledwie 6 mln zł. To kropla w morzu potrzeb. Nie pokryje nawet całości jego strat za ulgi gminne. A urzędnicy rozkładają ręce.
Miasto poprosiło o ocenę naszej komunikacji niezależnych ekspertów z Gdyni. Jest ona miażdżąca.
– Komunikacja miejska w Lublinie jest w opłakanym stanie – uważa Marcin Gromadzki, ekspert od komunikacji. – Ale MPK samo nie da sobie rady. Potrzebne jest spore dofinansowanie.
W mniejszej od Lublina Gdyni (Gdynia 253 tys. mieszkańców, Lublin 354 tys.), która ma podobny obszar, dotacja do komunikacji miejskiej wynosi 26 mln złotych rocznie. U nas 5 razy mniej.
– Te 6 mln zł, które daje miasto na komunikację, to stanowczo za mało – uważa Gromadzki. – Pozostawienie jej przez urzędników w myśl zasady „jakoś to będzie” tylko pogłębi jej kryzys. MPK wymaga pilnego dofinansowania w kwocie 25 mln zł. To jest minimum, które zapewni inwestycje i nowy tabor.
– Nie możemy przeznaczyć więcej pieniędzy na komunikację miejską, bo takie są możliwości budżetu miasta – mówi Mirosław Kalinowski z biura prasowego Urzędu Miasta. – Dodatkowo miasto pokrywa straty bilansowe ze strony przedsiębiorstwa. Firma była na minusie i teraz miasto musi te straty pokrywać.
Mimo to ceny biletów jednorazowych w Lublinie należą do najniższych w Polsce. – To złudzenie – mówi Gromadzki. – Dla przeciętnego mieszkańca komunikacja miejska w Lublinie jest bardzo droga. Powodem tego jest wysoka cena biletów miesięcznych. To jest chore, bo w każdym innym mieście są one tańsze i dzięki temu korzysta z nich 75 proc. pasażerów.
Jak jest w innych miastach?
Kraków – z budżetu miasta na komunikację przeznaczono 48 mln zł (10 proc. kosztów funkcjonowania przedsiębiorstwa)
Warszawa – 971 mln zł (50 proc. kosztów)
Łódź – 240 mln zł
Poznań – 213 mln zł
Gdynia – 26 mln zł
Częstochowa – 15 mln zł
Elbląg – 9 mln zł (50 proc. kosztów)
Zielona Góra – 5 mln (16 proc. kosztów)