na jednym z portali internetowych
Lewaccy aktywiści namalowali celownik na drzwiach uczelnianego pokoju biegłego z UMCS, który pozytywnie zaopiniował znaki Narodowego Odrodzenia Polski. Dr Paweł Nowak dostał też e-maile, że "przynosi Polsce wstyd”.
Namalowali sprayem "celownik” i podpis: "Na celowniku”. Powiesili też plakat: "Studenci, nikt, kto toruje drogę faszystom, nie zasługuje na szacunek, ale na bojkot i pogardę”.
Dr Paweł Nowak to wykładowca Zakładu Leksykologii i Pragmatyki UMCS. Był jednym z biegłych, którzy na zlecenie Sądu Okręgowego w Warszawie pozytywnie zaopiniowali wniosek NOP o legalizację używanych przez ruch symboli, m.in. rysunku "zakaz pedałowania”.
– Cała sprawa wynika z niezrozumienia tego, co było w mojej ekspertyzie – mówi dr Paweł Nowak. – Było jasne pytanie: Czy przedstawionym znakom można przypisać treści o charakterze totalitarnym, nazistowskim, faszystowskim, rasistowskim i nienawiści narodowej? Odpowiedź też była jasna: Nie. Przy czym zaznaczyłem, że znak "Zakaz pedałowania” jest obsceniczny.
Atak antyfaszystów dr Nowak nazywa dosadnie: To piaskownica, przedszkole. Próba zastraszenia, która nie ma nic wspólnego z tolerancją i wolnością słowa. Z drugiej strony, to akt faszystowski, działanie siłowe.
Dr Nowak dostał też kilka e-maili. – Było w nich napisane, że jestem ćwierćinteligentem, że przynoszę wstyd Polsce i uczelni – tłumaczy.
Wczoraj sprawą zajęła się prokuratura. W jakim kierunku wszczęto postępowanie? – Możemy mówić o kierowaniu gróźb karalnych w postaci napisu na drzwiach – mówi Jerzy Gałka, wiceszef Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe.
Tyle że śledztwo może się szybko skończyć, bo dr Nowak zapowiada, że nie będzie wnioskował o ściganie winnych. – Nie chcę robić tym ludziom promocji – ucina.
– Jeżeli rzeczywiście takie będzie stanowisko pana Nowaka, siłą rzeczy będziemy musieli zakończyć postępowanie – mówi prokurator Gałka.
Druga możliwość to ściganie winnych za zniszczenie drzwi pokoju naukowca na uczelni. Tego może domagać się UMCS. Ale nie będzie. – Usunęliśmy napis, nie ma trwałego zniszczenia mienia – tłumaczy Anna Guzowska, rzecznik uniwersytetu.