Radni sejmiku poszli po rozum do głowy. Chcą likwidacji Biura Regionalnego w Brukseli. Dlaczego? – Bo jest drogie i, jak dotąd, służy jedynie jego szefowej do pokazywaniu się na bankietach w imieniu województwa – twierdzą.
– Trzeba walczyć o interesy Lubelszczyzny. Ale to biuro jedynie naraża województwo na straty – mówi Andrzej Mańka, szef LPR w Lublinie. – To nasi przedstawiciele w Parlamencie Europejskim mają walczyć o region. Wtedy przełoży się to na konkretne korzyści.
W sprawozdaniu z działalności biura
za ubiegły rok pojawiło się wiele imprez, w których brali udział jego pracownicy. Natomiast sama działalność ograniczyła się do przekazywania informacji na Lubelszczyznę o odbywających się w Brukseli konkursach, naborach wniosków i przyjęciu dwóch stażystów (w tym syna jednego z radnych).
Ale Zarząd Województwa oponuje. – To będzie katastrofalny w skutkach błąd – uważa Tomasz Makowski, rzecznik marszałka. – To jedno z najstarszych biur regionalnych w Brukseli. Poza tym ułatwi nam współpracę ze Stowarzyszeniem Razem dla Lubelszczyzny, które zawiązali eurodeputowani.
– Mamy utrzymywać coś tylko dlatego, że istnieje od dawna? Pochody pierwszomajowe też były tradycją, a już ich nie ma – argumentuje Agnieszka Kowal, radna Porozumienia Lubelskiego.
Rocznie utrzymanie „ambasady” Lubelszczyzny kosztuje podatników
ok. 244 tys. zł. Plus pensja Agnieszki Sawickiej, szefowej biura, i opłacenie jej pobytu w Brukseli. Miesięcznie to ok. 7–9 tys. zł.