Rozchwiany komin w każdej chwili może runąć, zabijając ludzi. Ruderę, z której wyrasta, po kawałku wynoszą zbieracze złomu. Właściciel posesji ociąga się z rozbiórką, wodząc za nos urzędników. Nadzór budowlany sam może rozebrać śmiercionośną ruinę. Ale dotąd tego nie zrobił. Zasłania się procedurami.
Innych, czyli sąsiadów rudery. Tu strach sięga tak daleko, jak daleko upaść może rozchwiany stalowy komin. - Może dziś, może jutro. Cud że stoi - mówi pani Maria, mieszkanka tej dzielnicy. Wyburzenie komina "w najbliższym czasie” nadzór budowlany obiecywał Dziennikowi już w listopadzie 2004 roku. Wydał nakaz rozbiórki. Właściciel posesji wcale się tym nie przejmuje. Co dalej?
Rozbiórkę można przeprowadzić przymusowo. W takim przypadku prace zleca nadzór budowlany i to on za nie płaci. A kosztami obciąża później właściciela posesji. Ale do tej pory nic takiego nie nastąpiło.
- Trzeba ogłosić przetarg na takie prace. Musimy jeszcze poprosić wojewodę o pieniądze na ten cel. Bo my ich nie mamy - wyjaśnia Elżbieta Izdebska z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. Komin musi cierpliwie czekać, aż urzędnicy uporają się z formalnościami.
- Przekazaliśmy ministrowi transportu i budownictwa swoje propozycje zmian w prawie budowlanym. I kilku innych ważnych ustaw. Rząd ma się tym zająć w przyszłym tygodniu - mówi Danuta Kossobudzka, rzecznik Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego. Liczy między innymi na to, że do zlecenia wykonania przymusowej rozbiórki nie będzie już trzeba organizować przetargów. A są z nimi problemy. Bo firmy budowlane nie garną się do takich zleceń. •