Ludzie mieszkający koło Stokrotki i Rossmanna na Bronowicach mają dość atrakcji, jakich zapewniają im sklepy. Krzyki, przekleństwa, ryczące ciężarówki czy wyjący alarm po godz. 23 to już codzienność - mówią.
Barbara Koreszeń ze "Stokrotki" powiedziała gazecie, że nikt nocą towaru nie rozładowuje: - Co najwyżej towar na półki. Pilnujemy żeby na zewnątrz panowała cisza.
Jednak na filmach widać co innego. Pracowników Stokrotki po 23 rzucają butelkami do budynku obok, gdzie znajduje się kontener na śmieci. W tle słychać trzask tłuczonego szkła, głośny śmiech i przekleństwa. Według mieszkańców często zdarza się też wycie alarmu.
Już rok temu Stokrotka przepraszała za zakłócanie ciszy i zapewniała, że to był incydent, który się nie powtórzy. Dzieje się jednak inaczej
Co mogą teraz zrobić mieszkańcy? Jedynie alarmować policję - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Nocna zmiana czy zabawa?
Alarm stawia na równe nogi
Hałas przez cały dzień