17 grudnia pracownicy Urzędu Pocztowego Lublin 50 będą pikietować przed Ratuszem. O problemach pracowników Poczty Polskiej rozmawiamy z Piotrem Skrzypczakiem, organizatorem pikiety.
• Dlaczego pracownicy Poczty będą protestować?
– Jesteśmy niezadowoleni z warunków pracy i zarobków. Od 8 lat praktycznie nie mieliśmy podwyżek, poza dwiema w tym roku, które w sumie wyniosły 250 zł. Jednocześnie zaostrzono regulamin premiowania, przez co bardzo trudno dostać premię. Na dodatek wytyczne są opisane takim językiem, że ciężko je w ogóle zrozumieć. Przez brak premii każdy pracownik Poczty ma o 3 tys. zł mniej rocznych dochodów. Ja mam 19-letni staż pracy i nie jestem w stanie zarobić 2 tys. zł netto miesięcznie. Żeby wyżywić rodzinę zawsze musiałem dorabiać w różnych firmach, a są też tacy, którzy dostają po 1,5 tys. zł „na rękę”.
• Dużo macie pracy?
– Pensje z roku na rok spadają, a pracy jest coraz więcej, mamy większe rejony. Nosimy ulotki reklamowe, niektórym każe się spisywać nawet gazomierze. To bardzo ciężka praca i bywa niebezpieczna, przecież my nosimy także renty i emerytury. Niektórzy tego wszystkiego nie wytrzymywali psychicznie i rezygnowali.
• Co na to wasze związki zawodowe?
– W Poczcie Polskiej działa ok. 70 związków, ale liczą się tylko OPZZ i „Solidarność”. To właśnie związki zawodowe podpisały niekorzystne dla nas porozumienie dotyczące premii.
• Ile osób weźmie udział w sobotniej pikiecie?
– Liczę, że może pojawić się ponad setka. Łącznie z filiami w naszym urzędzie pracuje ok. 60 osób, a prawdopodobnie przyłączą się do nas pracownicy innych urzędów. Chciałbym zaznaczyć, że nie będziemy pikietować przeciwko dyrekcji. Głównym celem demonstracji jest wysłanie sygnału innym urzędom i zachęcenie do działania.
Rozmawiał: Daniel Drob