Wojewoda Genowefa Tokarska (PSL) szantażowała mnie, bo chciała żebym zrezygnował ze stanowiska szefa Wojewódzkiej Rady Ochrony Środowiska
Michalczyk spotkał się z Tokarską w jej gabinecie 7 lutego. Rozmawiali w obecności Jana Buczmy, dyrektora Wydziału Środowiska i Rolnictwa. To właśnie wtedy Michalczyk miał być szantażowany.
Po wyjściu z gabinetu napisał list do wojewody. Kopię wysłał do premiera, szefa MSWiA i Sejmu. Dołączył maszynopis rozmowy z Tokarską.
- Miałem zrzec się funkcji przewodniczącego rady w zamian za nieujawnianie raportu NIK, a także wyciszenie jakiejś sprawy. Oświadczam, że nie poddam się szantażowi przedstawicieli administracji rządowej i oczekuję uruchomienia procedury odwoławczej zgodnej z prawem - cytuje list prof. Michalczyk.
Tokarska: - Zaproponowałam mu odejście, bo obciążały go wyniki raportu NIK, artykuły prasowe i audyt wewnętrzny. Jeśli przewodniczący odebrał to jako szantaż, to jego problem.
W lipcu ub. roku ujawniliśmy raport NIK. Kontrolerzy wytknęli w nim Wojewódzkiemu Funduszowi Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej zbędne wydatki na 1,5 mln zł na badanie rzeki Ciemięgi. Przez instytucje, które przygotowały, nadzorowały i finansowały przedsięwzięcia przewijały się nazwiska tych samych osób, m.in. prof. Michalczyka. Ale ten twierdził, że nieprawidłowości nie było. Sprawę bada prokuratura.
- Pani wojewoda robi to, czego oczekują od niej partyjni mocodawcy. To skandaliczne zachowanie - komentuje Wojciech Żukowski, były wojewoda, a teraz poseł PiS.
Według Żukowskiego PSL chce przejąć Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Odwołanie Michalczyka to pierwszy krok w kierunku konfitur. Bo Michalczyk był członkiem rady nadzorczej Funduszu (wczoraj stracił to stanowisko automatycznie wraz z fotelem szefa WROŚ).
A to rada wnioskuje o odwołanie prezesa. Teraz jest nim Piotr Kowalczyk (PiS). Fundusz dzieli ogromne pieniądze, m.in. przyznaje gminom milionowe dotacje na ekologiczne inwestycje.
Następcą Michalczyka został prof. Marian Harasimiuk.