Bałem się o siebie. Ale jeszcze bardziej o sąsiada, który jechał ze mną. Z nim było naprawdę kiepsko – opowiada Ryszard Szaruga. W windzie między piętrami spędził ponad 20 minut. W drugiej windzie utknęły dwie dziewczyny. Przeżyły dlatego, że strażacy cały czas podawali im tlen.
– To były chwile grozy – mówi Henryka Lis z IV piętra. – Poczułam straszny swąd. Wyjrzałam na klatkę schodową. Nic nie było widać od dymu. Strasznie się bałam, bo akurat były u mnie wnuki. Moje największe skarby. Zadzwoniłam po straż.
Strażacy po chwili byli na miejscu. Dwie widny utknęły między piętrami, bo w budynku wyłączono prąd.
– Chcieliśmy zjechać na dół, żeby zobaczyć, co się dzieje – opowiada R. Szaruga. – Jak wsiadaliśmy, to już wszędzie był dym, ale myśleliśmy, że zdążymy jeszcze zjechać. Nie udało się.
W sąsiedniej windzie utknęły dwie dziewczyny. – To była moja córka Urszula i dziewczyna syna, Sylwia – opowiada Krystyna Biszkon. – Strażacy nie mogli otworzyć drzwi, bo mieli nieodpowiednie klucze. Przez wybitą szybę podawali uwięzionym tlen. Kazali się też położyć jak najniżej.
Po ok. 20 minutach pojawili się pracownicy z firmy zajmującej się windami. Sąsiad Ryszarda Szarugi trafił na oddział intensywnej terapii. – Strażacy od razu go zabrali i podawali mu tlen – dodaje Szaruga.
Dziewczyny też odwieziono do szpitala. – Źle się czuły. Lekarz powiedział, że w płucach miały po 2,5 proc. czadu, ale po badaniu i pierwszej pomocy wróciły do domu. Cały czas narzekały na bóle i zawroty głowy.
Pogotowie zabrało także dwie inne osoby – mężczyznę i kobietę, którzy skarżyli się na bóle głowy. – To była starsza pani. Strasznie się denerwowała ta całą sytuacją – dodaje K. Biszkon.
Akcja strażaków trwała prawie trzy godziny. Na miejsce przyjechało pogotowie dźwigowe i energetyczne. W bloku na Hutniczej światło włączono dopiero późnym wieczorem. Wodę odkręcono w niedzielę rano. Windy nadal są nieczynne: wczoraj wszyscy mieszkańcy musieli chodzić na piechotę po śmierdzących klatkach schodowych.
Co było przyczyną pożaru? Prawdopodobnie podpalenie. Mieszkańcy bloku mówili nam, że w piwnicach często zbierali się jacyś ludzie: – Klej wąchali, pili i spali – mówi mieszkanka V piętra. – Część lokatorów nie korzystała już z piwnic, bo ciągle były okradane. Więc te łobuzy melinę tam sobie zrobili.