Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej zostało w projekcie "Onkomapa najgorzej ocenioną placówką onkologiczną w Polsce. Centrum odpowiada, że niewielka liczba respondentów oceniających ośrodek nie jest reprezentatywna
- Chcieliśmy stworzyć rodzaj przewodnika po przyjaznych ośrodkach w Polsce. Pomysł jest m.in. wynikiem moich wyjazdów związanych z leczeniem, bo od 2007 r. jestem pacjentką onkologiczną - mówi Agata Polińska z Fundacji Alivia. - Korzystałam z usług ośrodków w Warszawie, Poznaniu i Gdańsku. W każdym trafiałam na inną jakość. Zależało nam więc na tym, żeby pokazać te różnice i uświadomić pacjentom, że nie są skazani na leczenie w jednym ośrodku.
Portal od lutego tego roku odwiedziło blisko 80 tys. osób. Pacjenci mogli ocenić w internecie 40 ośrodków onkologicznych oraz pracujących w nich lekarzy. Wypełnili ponad 6 tys. ankiet. Najgorzej wypadło Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej im. św. Jana z Dukli ze średnią oceną 3,4. Użytkownicy portalu najlepiej ocenili Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny im. Andrzeja Mielęckiego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach ze średnią oceną 4,8.
Pacjenci mogli też wziąć udział w badaniu przeprowadzonym bezpośrednio w placówkach przez TNS Polska. Część ośrodków, m.in. lubelski, nie zgodził się na to. - Rankingi i badania satysfakcji są elementem mobilizującym świadczeniodawców do starań o podnoszenie poziomu usług. Jednak z uwagi na skupienie naszej aktywności na toczącej się rozbudowie odmówiliśmy udziału w tej inicjatywie, a co za tym idzie nie spodziewaliśmy się ujmowania naszego ośrodka w ostatecznych wynikach ankiet - komentuje prof. Elżbieta Starosławska, dyrektor COZL. - Trzeba przy tym zaznaczyć, że niewielka liczba respondentów oceniających nasz ośrodek nie może być uznana za reprezentatywną, a brak naszego udziału podaje również w wątpliwość zakres analizowanych danych oraz ich interpretację.
Dodaje, że trwająca rozbudowa COZL ma poprawić warunki leczenia. - Obecne, zbyt małe zasoby lokalowe sprawiają, że często stajemy przed dylematem czy leczyć w warunkach jakie mamy, czy odesłać pacjenta - zaznacza prof. Starosławska. - Oczywiście nigdy nie odsyłamy pacjentów bez pomocy. Świadczyć o tym może liczba chorych, leczonych w naszym ośrodku. W 2013 roku ich liczba wyniosła ponad 36 tysięcy, zaś w tym roku - z symulacją do końca roku - ponad 41 tysięcy. Liczba ta nieustannie rośnie.