Rzadko się zdarza, aby w jednej sądowej sprawie zeznawało aż tylu regionalnych ViP-ów: wojewoda, prezydent Lublina i kurator oświaty. A tak było wczoraj
- Rozmawiałem z Wojciechem Wilkiem, byłym dyrektorem kancelarii (prezydenta Żuka - red.) o możliwości przeniesienia doświadczonych pracowników - przyznał Krzysztof Żuk (PO), prezydent Lublina. Wilk jest obecnie wojewodą.
Rozmowę z prezydentem Żukiem na temat pracy ówczesnego dyrektora KOEN potwierdził przed sądem wojewoda Wilk (PO). - To była znajomość służbowa (z dyrektorem KOEN - red.). Na tyle, że mogłem powiedzieć, że jest to dobry pracownik i mogłem go polecić - zeznał Wilk.
Później pytany mówił, że nie przypomina sobie, aby zastępca burmistrza Kraśnika Jarosław Stawiarski (PiS) , który odpowiada za oświatę, negatywnie mówił o dyrektorze KOEN.
Z kolei lubelski kurator oświaty Krzysztof Babisz (PO) wskazywał, że "z informacji, które do niego docierały” wynikało, że relacje między Stawiarskim a dyrektorem nie były poprawne. - Zwierzył mi się (były dyrektor KOEN - red.), że ma problemy we współpracy z zastępcą burmistrza. Było to wtedy, kiedy wręczono mu wypowiedzenie, a później je cofnięto - stwierdził wczoraj na sali sądowej Babisz. - Mówił, że z burmistrzem Stawiarskim trudno się współpracuje, że szuka pracy.
W sprawie przewija się temat zwrotu źle naliczonej subwencji oświatowej za lata 2006-2010. Sprawa wyszła na jaw, po odsunięciu od władzy przez wyborców w Kraśniku ekipy PO.
Na pytanie czy burmistrz Stawiarski miał podstawy, aby o źle naliczoną subwencję obwiniać ówczesnego dyrektora KOEN Babisz odpowiedział. - Częściową odpowiedzialność ponoszą wszyscy, którzy się pod tym podpisywali - dyrektorzy, KOEN, burmistrz - wyliczał Babisz. - Największa zaś spoczywa na dyrektorach szkół.
Z kolei Jacek Dubiel, były zastępca burmistrza Kraśnika i poprzednik Stawiarskiego zeznał, że inspektorzy Urzędu Kontroli Skarbowej skarżyli mu się na ówczesnego dyrektora KOEN. - Byli ze skargą kilka razy - wskazywał Dubiel.
Byłego dyrektora KOEN nie było wczoraj w sądzie. I choć jego obecność nie była obowiązkowa, to jego adwokat tłumaczyła, że przechodzi "załamanie emocjonalne związane z procesem”. Był za to w pracy w lubelskim Ratuszu. - Nie będę na ten temat rozmawiać - uciął i odłożył słuchawkę.