Sąd uniewinnił pielęgniarkę, która miała wyłudzić mieszkanie od podopiecznego. Uznał, że chory psychicznie mężczyzna wiedział co robi, przepisując Annie Ś. swoją nieruchomość Miał to zrobić w zamian za opiekę.
Sprawę rozstrzygnął Sąd Rejonowy Lublin – Zachód uznając, że mężczyzna w pełni świadomie przekazał pielęgniarce swoje mieszkanie. W tej sytuacji nie można mówić o wyłudzeniu. Anna Ś. została więc uniewinniona.
Krzysztof W. mieszkał w lubelskiej dzielnicy LSM. Był chory fizycznie i niepełnosprawny intelektualnie. Wymagał stałej pomocy. W ramach świadczeń przyznawanych przez lubelski MOPR, zajmowała się nim Anna Ś. Odwiedzała Krzysztofa w jego mieszkaniu. Według śledczych, kobieta postanowiła wykorzystać zaufanie i nieporadność swojego podopiecznego. Namówiła go, by przepisał na nią swoje mieszkanie w zamian za dożywotnią opiekę.
– Krzysztof prosił, żeby się nim zajmowała do końca życia w zamian za mieszkanie. Usłyszał w telewizji, że ludzie tak robią – wyjaśniała przed sądem Anna Ś. – Powiedziałam, że muszę się zastanowić, czy podołam temu obowiązkowi i najlepiej będzie, jeśli oboje pójdziemy do prawnika.
Anna Ś. i jej podopieczny udali się do notariusza, gdzie przepisali mieszkanie na kobietę. Pielęgniarka zapewniała, że lekarz opiekujący się mężczyzną nie widział przeciwwskazań do podpisania umowy. Także notariusz miał być wcześniej informowany, że Krzysztof leczy się psychiatrycznie (w procesie mężczyzna temu zaprzeczał – red.).
Sprawa wyszła na jaw, kiedy Krzysztof W. leżał na oddziale onkologicznym i przygotowywał się do powrotu do domu.
– Odwiedziłam Krzysztofa w szpitalu i zapytałam, czy chciał przepisać mieszkanie – zeznała w procesie Monika K., jedna z pielęgniarek, które opiekowały się mężczyzną. – On zrobił się czerwony. Wstydził się. Mówił, że tego nie chciał. Nie wiedział, co robi.
– Mówił, że Ania powiedziała, że jest jej to potrzebne do opieki – zeznała przed sądem terapeutka Krzysztofa W. – Pytałam go, czy wie, co zrobił. Zdenerwował się.
Anna Ś. nigdy nie przyznała się do wyłudzenia. Przekonywała, że jej podopieczny doskonale wiedział co podpisuje.
Kiedy sprawa trafiła do sądu, Anna Ś. zaproponowała ugodę. Krzysztof W. zmarł jednak przed zakończeniem mediacji. Pielęgniarka nie mogła w tej sytuacji uniknąć procesu. Groziło jej do 8 lat pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny.