O tym, jak za 11 lat może wyglądać Lublin dyskutowali w poniedziałek eksperci, których felietony z wizjami przyszłości zostały wcześniej zebrane i w postaci książki wydane nakładem Wydawnictwa WSPA.
Fachowcy głowili się, jak nasze miasto może zbić kapitał na swoim położeniu. – Lublin jest dominującym miastem w dużym regionie Polski i tego miejsca nikt Lublinowi nie zabierze – mówi prof. Maciej Bałtowski, ekonomista z UMCS. Twierdzi, że nasze miasto musi ściągać do siebie mieszkańców okolicznych gmin.
– Warszawa wysysa nas, my wysysamy kogoś. Musimy dbać o swój interes – dodaje podkreślając, że Lublin musi być lokomotywą rozwoju regionu. – Na razie stoi na bocznicy i nie jest lokomotywą – uważa prof. Andrzej Miszczuk, lublinianin, profesor Uniwersytetu Warszawskiego.
Twierdzi, że to nie lotnisko jest najważniejsze, ale drogi. – Obawiam się, że ruch na lotnisku nie będzie tak duży jak wszyscy mówią. Tym bardziej, ze obok jest lotnisko w Warszawie, które oferuje szerszy wachlarz usług – mówi Miszczuk.
I zwraca uwagę na to, że Rzeszów lotnisko już ma, a autostrada, która do tego miasta dotrze jest już w budowie, że Białystok został ujęty w planie modernizacji linii kolejowej. A Lublin na razie nie ma ani dobrych dróg, ani dobrej kolei, ani lotniska.
– Czy studenci będą przylatywali samolotami do Lublina, czy będą do nas przyjeżdżali? – pyta Stanisław Michałowski, prorektor ds. studenckich UMCS prosząc, by nie przeceniać roli lotniska. Jego zdaniem jest większy problem. To niż demograficzny. Michałowski podaje, że według statystyk w 2020 r. w Lublinie będzie o połowę mniej ludzi w wieku "studenckim”, co może być zagrożeniem dla akademickiego charakteru miasta.
Rewolucyjną zmianę dla mieszkańców proponuje za to prezydent miasta. Chce stworzyć wokół śródmieścia obiecywane od wielu lat parkingi, zaś w ścisłym centrum komunikacja miejska byłaby darmowa.