Rada Miasta nie zgodziła się na budowę sześciu bloków z 388 mieszkaniami na zdegradowanym terenie po dawnej wytwórni prefabrykatów między ul. Gospodarczą a torami kolejowymi. O dopuszczenie tu takiej inwestycji starała się spółka z Jasła, która chciała skorzystać z kontrowersyjnej ustawy „lex deweloper”.
Spółka BIK chciała wykorzystać nieruchomość niezgodnie z przeznaczeniem określonym od 15 lat w planie zagospodarowania. Obowiązujący plan nie dopuszcza tu budowy mieszkań, tylko wyznacza strefę „aktywności gospodarczej”. Firma próbowała ominąć to ograniczenie korzystając z ustawy „lex deweloper”. Ustawa dopuszcza budowę mieszkań na nieprzeznaczonych do tego terenach, pod warunkiem, że pozwolą na to radni.
Firma prosiła radnych o zgodę na sześć bloków o wysokości od trzech do dziewięciu pięter. W budynkach przewidywała 388 mieszkań, a w parterach nieuciążliwe usługi. Budynkom towarzyszyłoby 518 miejsc parkingowych, w tym 387 w podziemnych garażach. 490 miejsc postojowych miałoby służyć mieszkańcom, a reszta lokalom usługowym. Spółka deklarowała posadzenie 85 drzew i stworzenie zbiornika na deszczówkę do podlewania zieleni. Inwestycja miałaby być podzielona na dwa etapy po trzy bloki, zaś w pierwszym etapie przebudowany byłby dodatkowo fragment ul. Gospodarczej.
– Podejmując się zagospodarowania tej nieruchomości nie zdawałem sobie sprawy z tego, w jakim stanie ona jest – mówił do radnych Marian Okularczyk, pełnomocnik spółki BIK. – Tam jest kilkanaście tysięcy ton rumowiska żelbetonowego – opowiadał. Przekonywał też, że nieruchomość powinna być wykorzystana pod budowę bloków. – My tam kuźni nie wybudujemy, nie wybudujemy walcowni.
– Zaprojektowaliśmy średnią intensywność zabudowy, która ożywi teren i będzie spójna z tradycjami dzielnicy – tłumaczył architekt Bartłomiej Kożuchowski, autor koncepcji złożonej przez spółkę BIK. Architekt odtworzył z laptopa film z prezentacją osiedla. W nagraniu wypowiadał się m.in. proboszcz kościoła sąsiadującego z dawną wytwórnią prefabrykatów, który namawiał do poparcia pomysłu na zabudowę tego miejsca.
– To jest miejsce, które trzeba zrewitalizować, ale nie jest dobrym pomysłem budowanie tam bloków – mówił radny Tomasz Pitucha (PiS), który od razu zapowiedział, że zagłosuje przeciw wnioskowi spółki BIK. – Ja za przekształcaniem terenów przemysłowych na mieszkaniówkę ręki nie podniosę – wyjaśniał radny, któremu nie podoba się to, że bloki miałyby stać tak blisko linii kolejowej. – To jedyny przypadek, gdzie bloki przylegają do torów.
Architekt tłumaczył, że kolej wymagała utrzymania odległości 45 m od torów do bloków, tymczasem koncepcja przewiduje odległość 50 m i rozważany jest też ekran akustyczny. – To są wolne tory, gdzie pociągi mogą jeździć z prędkością 30 km/h – podkreślał Kożuchowski.
– Podoba mi się pomysł, ale nie w takiej formie, jaką państwo zaproponowali – stwierdził radny Bartosz Margul z klubu prezydenta Żuka. Jego zdaniem koncepcja spółki BIK zakłada zbyt intensywną zabudowę terenu, a sąsiedztwo torów mogłoby być uciążliwe dla lokatorów proponowanego osiedla. – Państwo zrobicie inwestycję, sprzedacie mieszkania i zostawicie mieszkańców samym sobie, a my będziemy słuchać, że za głośno są pociągi.
Ostatecznie żaden z radnych nie zagłosował za udzieleniem spółce zgody na budowę bloków na terenie dawnej wytwórni prefabrykatów. Przeciw było 25 radnych, 3 wstrzymało się od głosu. Zgodnie z ustawą „lex deweloper” spółka może zaskarżyć odmowę do sądu.
Zaczęło się od zgrzytu
Przedstawiciel spółki BIK już na wstępie nie zjednał sobie radnych. – Chciałbym być uczciwie traktowany, a stwierdzam, że nie jestem – mówił Okularczyk na posiedzeniu rady. Twierdził, że podczas obrad jednej z komisji radny Piotr Popiel (PiS) „kopał po nogach” radną, która chwaliła inwestycję.
– Uraził mnie pan dość mocno – stwierdził Popiel, oczekując od przedsiębiorcy wycofania się z tych słów. – Nie było takiej sytuacji – zapewniała rzekomo „kopana” radna Małgorzata Suchanowska (PiS). Okularczyk podtrzymał swoje słowa, co Popiel skwitował stwierdzeniem, że rozważy drogę sądową.