Kilkuset związkowców protestowało w czwartek przed Lubelskim Urzędem Wojewódzkim. Domagali się m.in. podwyżek w sferze finansów publicznych. Na ręce wojewody złożyli apel do premiera o wdrożenie programu rozwoju województwa
Uczestnicy manifestacji zebrali się pod lubelską siedzibą NSZZ „Solidarność” przy ul. Królewskiej, skąd przy dźwiękach trąbek i bębnów przeszli pod budynek urzędu przy ul. Spokojnej. Tu głos zabierali przedstawiciele kolejnych grup zawodowych.
- Ciągle jesteśmy postrzegani przez pryzmat sędziów i referendarzy, którzy co roku dostają podwyżki. Pobory urzędników sądowych, asystentów, kuratorów i innych pracowników od 2010 roku są zamrożone. Nakłada się na nas coraz więcej obowiązków, pracujemy przynajmniej na kilkunastu programach, musimy pamiętać wszystkie loginy i hasła, jesteśmy narażeni w pracy na ciągły stres. A nasze wynagrodzenia są bardzo niskie – mówiła Maria Ziętko, koordynator Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ przy Sądzie Rejonowym w Chełmie.
Wśród protestujących pojawili się także przedstawiciele oświaty, których część szykuje się do zapowiadanego strajku nauczycieli. - Mamy nadzieję, ze rząd z nami się porozumie i w poniedziałek nie będziemy musieli podejmować trudnej decyzji. Jedni chcą przystąpić do strajku, inni nie. Ale zrozumcie tych, którzy są w determinacji. Walczymy nie tylko o nauczycieli, także o pracowników obsługi i administracji, którzy zarabiają po 1500-1600 zł – przekonywała Wiesława Stec z sekcji oświatowej lubelskiej „Solidarności”.
Po godz. 15.30 i zakończeniu pracy LUW do manifestacji dołączyła część urzędników wojewody, którzy od kilku miesięcy prowadzą spór zbiorowy z pracodawcą domagając się 1 tys. zł podwyżek. - Stoimy przed naszym zakładem pracy. To dla nas przykre i upokarzające. Dostajemy wachlarz zadań, nowych obowiązków, a za tym nie idą większe wynagrodzenia – Mówiła Elżbieta Kurzępa, szefowa NSZZ „Solidarność” w Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim. Przypomniała, że przyznane pracownikom służby cywilnej na początku roku podwyżki w większości przypadków wyniosły zaledwie po kilkadziesiąt złotych. - Nie wiemy, czy to jest zasiłek z pomocy społecznej, czy zapomoga dla nas. Mamy świadomość tego, czym się zajmujemy – podkreślała.
Jednym z głównych postulatów związkowców jest apel do rządu o utworzenie programu województwa lubelskiego na wzór tego, który opracowano dla Śląska. Proponują, by projekt pwostał do końca tego roku, a plan został wdrożony maksymalnie w ciągu pięciu lat.
- Wygrana Prawa i Sprawiedliwości na Lubelszczyźnie to sukces wielu członków NSZZ „Solidarność”. Liczne pikiety, objazdy całego regionu, słupy informacyjne, eventy aktorskie ośmieszały Tuska i jego ekipę. To była eksplozja niezadowolenia wobec jego rządu, nasz protest przeciwko brakowi programu dla rozwoju Lubelszczyzny – wykrzykiwał Marek Wątorski, wiceprzewodniczący regionu NSZZ „Solidarrność”.- Podczas rządów koalicji PO-PSL Lubelszczyzna znalazła się już nie w koszyku Polski B. Włożono nas do koszyka Polski D. Wyprowadzono stąd ośrodki decyzyjne wiodących firm: Bogdanki, Azotów Puławy, PZL Świdnik i wielu innych. Wraz z tymi decyzjami wypompowano podatki do znacznie bogatszych regionów. Tam stawia się na rozwój, tam tworzone są nowe, dobre miejsca pracy.
Apel w sprawie powstania planu dla województwa związkowcy przekazali wojewodzie Przemysławowi Czarnkowi. - Chcieliśmy, by ta petycja była wspólna z tymi, których wybieraliśmy, z parlamentarzystami województwa lubelskiego. Oni pierwotnie mówili, że działamy razem, ale wymiksowali się z tego, mówiąc bardzo dyplomatycznie – podsumował szef regionalnej „Solidarnosci” Marian Król.