Uratowany przez policjantów 20-letni mężczyzna nawet nie podziękował swoim wybawcom.
Posterunkowy Grzegorz Grzywaczewski i starszy posterunkowy Bartosz Ostaszewicz - z Samodzielnego Pododdziału Prewencji Policji KWP w Lublinie, strzegli porządku nad Jeziorem Białym w Okunince. W sobotę wieczorem wyszli na jeden z ostatnich patroli na plaży. Tuz po godzinie 22 podbiegł do nich młody mężczyzna.
Dostali nagrodę za odratowanie wisielca.Realizacja: Agnieszka Antoń
- Mówił, że jego kolega chce się powiesić - opowiada posterunkowy Ostaszewski. - Twierdził, ze ma z nim kontakt telefoniczny i we, że kolega znajduje się jakieś 300 metrów od dyskoteki.
Okazało się, że samobójca pokłócił się wcześniej z dziewczyną. Znajomym powiedział, że idzie się przewietrzyć. Potem do jednego z nich zadzwonił. Prosił, żeby mu pomóc, bo próbował powiesić samobójstwo.
Prawdopodobnie mężczyzna zrezygnował z samobójczych zamiarów dopiero po tym jak zacisnął na szyi pasek od spodenek zawieszony na gałęzi drzewa. Dotykał palcami nóg ziemi i nie był w stanie samodzielnie się uwolnić. Znajomemu podawał nawet, że widzi latarnię, żeby można było go łatwiej odnaleźć.
Policjanci rozpoczęli przeszukiwania plaży. Pomagali im znajomi samobójcy. W końcu urwał się z nim też kontakt telefoniczny. Samobójcę udało się im odnaleźć po pół godzinnych poszukiwaniach. Policjanci odcięli sznur na którym wisiał.
- Miał słabo wyczuwali puls - wspomina posterunkowy Grzywaczewski.
Policjanci podjęli reanimację. Zanim przyjechało pogotowie mężczyzna już swobodnie oddychał. Przytomność odzyskał w karetce. W szpitalu był tylko godzinę. Wypisał się na żądanie. Wyjechał już w rodzinne strony na Kujawy. I słuch o nim zaginął.
- Dzięki policjantom żyje człowiek - chwali funkcjonariuszy Grzegorz Czepiel, zastępca komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie.
Funkcjonariusze odstali koperty z nagrodami finansowymi a od Genowefy Tokarskiej, wojewody lubelskiej, dyplomy uznania.