Dwuletnia dziewczynka z Lublina, odebrana w piątek opiekunom, była nie tylko bita, ale miała także ślady poparzeń. Jej rodzice próbowali uniknąć interwencji opieki społecznej. Tłumaczyli, że dziecko spadło ze schodów.
Życiu i zdrowiu dziewczynki nic już nie zagraża, ale nadal zajmują się nią lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie. Nie informują dokładnie o stanie zdrowia dziecka, bo nie zgodzili się na to rodzice dwulatki. Wiadomo już jednak, że dziewczynka nie wróci pod ich opiekę.
W poniedziałek sąd zdecydował, że po opuszczeniu szpitala dziecko tymczasowo trafi do zawodowej rodziny zastępczej. Matka dziecka, 22-letnia Klaudia O., jest pod dozorem policji. Jej konkubent – 26-letni Paweł G. – został aresztowany na 3 miesiące. Oboje odpowiedzą za znęcanie się nad dzieckiem. Paweł G. miał to robić ze szczególnym okrucieństwem. Według lekarzy badających dziewczynkę, była ona bita tępym narzędziem oraz przypalana. Zdaniem biegłych stosowano do tego „narzędzie o działaniu termicznym”.
– Wyjaśniamy dokładnie, w jakich okolicznościach powstały te obrażenia – dodaje Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Mieszkańcy osiedla przyznają, że dziewczynka wyglądała na zaniedbaną. W ubiegły wtorek ktoś postanowił wreszcie zawiadomić opiekę społeczną.
– Ta osoba zauważyła, że dziecko ma rozciętą wargę i guza na głowie. Podejrzewała, że może to być skutek przemocy domowej – tłumaczy Magdalena Suduł, rzecznik prasowy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie. – Wcześniej nie znaliśmy tej rodziny. Nie korzystała ona z żadnych form wsparcia.
Już we wtorek pracownicy socjalni próbowali wejść do mieszkania Klaudii O., ale nikt im nie otworzył. O sprawie poinformowano komisariat policji. Następnego dnia już przed 8 rano przedstawiciele MOPR wrócili na ul. Gęsią. Znowu nikt nie reagował na dzwonek domofonu.
– Poprosiliśmy więc dzielnicowego o pomoc w wyjaśnieniu sprawy – dodaje rzecznik Suduł. – W czwartek naszym pracownicom udało się wejść do bloku i porozmawiać z jednym z sąsiadów. Zapukały również do wskazanego mieszkania. Otworzył im Paweł G. W domu była jeszcze dziewczynka. Jej matka pojawiła się chwilę później.
– Dziecko miało bardzo posiniaczone nogi. Jej opiekunowie tłumaczyli, że 1,5 tygodnia wcześniej dziewczynka spadła ze schodów – wyjaśnia Magdalena Suduł. – Zapewniali, że po tym zdarzeniu byli z dzieckiem u lekarza.
Kiedy pracownicy MOPR chcieli to sprawdzić, Paweł G. oświadczył, że lekarz nie zgadza się na przekazanie im swoich danych. Następnego dnia pracownicy socjalni wrócili więc na ul. Gęsią w asyście policjantów. Razem z dzieckiem i jego rodzicami pojechali na badania do przychodni.
– Lekarz stwierdził, że dziewczynka ma liczne rany na całym ciele i natychmiast skierował ją do szpitala. Wezwano karetkę. Nasza pracownica pojechała z dzieckiem do szpitala. Opiekunowie dziewczynki zostali zatrzymani – relacjonuje Magdalena Suduł.
Podczas późniejszego przesłuchania Klaudia O. tylko częściowo przyznała się do zarzutu. Jej partner zaprzeczył, by kiedykolwiek stosował przemoc wobec dziecka. Grozi mu do 10 lat więzienia. Matka dziewczynki musi się liczyć z karą do 5 lat pozbawienia wolności.