Wracał ze służbowego szkolenia. Wpadł na jeździe po pijanemu. Tak swoją podróż z Białowieży do Lublina zakończył dyrektor z urzędu wojewódzkiego. Z powodu toczącego się prokuratorskiego postępowania odszedł z pracy. Dwa tygodnie temu został powołany na wicedyrektora Centrum Spotkania Kultur w Lublinie
Do zdarzenia doszło 16 listopada ubiegłego roku. Bartłomiej P., dyrektor Wydziału Informatyki i Obsługi Urzędu w Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim, wracał autem z dwudniowego szkolenia w Białowieży (woj. podlaskie). Około godz. 15.30 w miejscowości Milejczyce prowadzone przez niego audi zostało zatrzymane do rutynowej kontroli w ramach policyjnej akcji „Trzeźwy piątek”.
– Kierujący był dwukrotnie badany przez policjantów alkometrem z wynikami 0,36 i 0,35 mg/l alkoholu w wydychanym powietrzu – informuje Mirosława Mironiuk, prezes Sądu Rejonowego w Bielsku Podlaskim. Zgodnie z przelicznikiem to nieco ponad 0,7 promila.
Do wydziału zamiejscowego tej jednostki w Siemiatyczach 15 stycznia trafił akt oskarżenia, w którym tamtejsza prokuratura zarzuca urzędnikowi prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości.
– Czyn zarzucony oskarżonemu zagrożony jest karą grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat dwóch. Przepisy kodeksu karnego przewidują też m.in. orzeczenie w postaci zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów – dodaje prezes Mironiuk.
Ale Bartłomiej P. utrzymuje, że przed sądem będzie zabiegał o warunkowe umorzenie sprawy. – Ta sytuacja jest żenująca i przykro mi, że do niej doszło. Ale wsiadałem do samochodu ze świadomością, że mogę prowadzić. Przebadałem się alkotestem z marketu i wynik był zerowy. Podczas kontroli było natomiast dużo niejasności. Coś wydmuchałem, ale nie przyznałem się do winy. To było podejrzenie syndromu dnia poprzedniego, ale policjanci mieli problem z urządzeniem, mówili, że zamarzło w bagażniku. Mieliśmy jechać na badanie na komisariacie, ale po drodze alkomat zadziałał. Teraz żałuję, że nie pojechałem na badanie krwi – mówi nam mężczyzna.
Jak dowiadujemy się w urzędzie, Bartłomiej P. o zatrzymaniu przez policję podczas powrotu z podróży służbowej poinformował wojewodę dopiero prawie miesiąc po tym fakcie, 13 grudnia.
– Jeszcze tego samego dnia złożył do dyrektora generalnego LUW pisemną rezygnację z pełnienia funkcji dyrektora Biura Informatyki i Obsługi Urzędu. W związku z tym, że pracownik zatrudniony na podstawie powołania może być w każdym czasie odwołany ze stanowiska, dyrektor generalny LUW Agata Grula podjęła decyzję o odwołaniu z dniem 14 grudnia 2018 roku pana Bartłomieja P. z pełnionej funkcji. Jednocześnie, do 31 stycznia 2019 roku, był on w okresie wypowiedzenia – informuje Marek Wieczerzak, rzecznik prasowy wojewody. I dodaje, że 22 stycznia tego roku do urzędu wpłynęło zawiadomienie z prokuratury o ukończeniu dochodzenia i skierowaniu do sądu aktu oskarżenia.
Pytamy byłego dyrektora, dlaczego z poinformowaniem przełożonych o sytuacji, do jakiej doszło w trakcie powrotu ze służbowej podróży, zwlekał miesiąc. – Czekałem na odpowiedź na złożoną przeze mnie skargę na policyjne czynności, którą ostatecznie, za namową prawnika, wycofałem. Od razu po rozmowie z wojewodą zrezygnowałem ze stanowiska – wyjaśnia.
Tymczasem pod koniec lutego oskarżony urzędnik został zastępcą dyrektora ds. zarządzania infrastrukturą Centrum Spotkania Kultur. W marszałkowskiej jednostce został zatrudniony na umowie na zastępstwo w miejsce Krzysztofa Paśnika, który jesienią ubiegłego roku wygrał wybory na burmistrza Lubartowa. Od tamtej pory stanowisko pozostawało nieobsadzone.
Decyzję podjął jeszcze poprzedni dyrektor Piotr Franaszek, którego 1 marca w tej roli zastąpił Andrzej Miskur. – Zarówno poprzedni, jak i obecny dyrektor o sprawie dowiedzieli się z zapytań medialnych – mówi Ewa Dados-Jabłońska, rzecznik prasowy CSK.
A Franaszek tłumaczy: – Pokazał się z dobrej strony podczas organizacji niedawnego Koncertu Niepodległości i wizyty prezydenta Andrzeja Dudy, które koordynował ze strony urzędu wojewódzkiego. Kiedy złożył CV, wydał mi się dobrym kandydatem na stanowisko, na którym od kilku miesięcy mieliśmy wakat. Ale gdybym wiedział o trwającym postępowaniu, poczekałbym do wyjaśnienia tej sprawy – przyznaje były dyrektor CSK.
Najbliższa rozprawa w sprawie Bartłomieja P. odbędzie się 4 kwietnia.