Oskarżony urzędnik magistratu w Lublinie do dziś nie stracił posady, choć w kadrach czeka na niego wypowiedzenie.
Paweł D. był bohaterem afery w Wydziale Komunikacji lubelskiego magistratu. Urzędnik został oskarżony o przekazanie pytań z konkursu na obsadę jednego ze stanowisk. Otrzymała je kobieta, która pracowała w jego wydziale na zastępstwie i starała się o normalny etat. Zabiegała o miejsce po urzędniczce, która odeszła na emeryturę.
Zastępca dyrektora stanął przed sądem. – Oskarżony jest o przestępstwo z art. 231 kodeksu karnego. Grozi za nie od roku do 10 lat pozbawienia wolności – informuje sędzia Artur Ozimek, rzecznik lubelskiego Sądu Okręgowego. Przepis ten dotyczy przekroczenia uprawnień przez urzędnika w celu osiągnięcia korzyści materialnej. W tym przypadku chodziło o korzyści nie dla Pawła D., ale dla urzędniczki, którą forsował na stanowisko. – Sprawa jest jeszcze w toku. Termin kolejnej rozprawy został wyznaczony na 28 marca – dodaje sędzia Ozimek.
– Pierwsze wypowiedzenie dla Pawła D. zostało wystawione 26 lipca. Nie zostało mu wręczone, ponieważ przebywał na zwolnieniu lekarskim – stwierdza Mirosław Kalinowski z Biura Prasowego lubelskiego Ratusza. I dodaje, że urzędnik dostarczał kolejne zwolnienia. Dlatego wciąż nie można mu było wręczyć wypowiedzenia. – Taki pracownik jest w praktyce nietykalny – tłumaczy Kalinowski.
Na zwolnieniu można być przez pół roku, później – na wniosek lekarza – ZUS może zakwalifikować chorego na tzw. świadczenie rehabilitacyjne. Wtedy pracownika nie można zwolnić jeszcze przez trzy miesiące.
Paweł D. skutecznie zablokował etat zastępcy dyrektora. Innego zastępcy w wydziale nie ma. – A z tego nie mam żadnego pożytku – mówi Tadeusz Franaszczuk, dyrektor Wydziału Komunikacji w lubelskim Urzędzie Miasta. – Próbowałem z nim rozmawiać telefonicznie. Powiedział, że nie ma o czym.
Urzędniczka, której Paweł D. miał pomóc w konkursie na stanowisko, nadal pracuje na szeregowym stanowisku w magistracie, ale w innym wydziale.