– Osiołki są bardzo radosne, dostają świeże witaminy i spokojnie przebywają w szopce – opowiada ksiądz Tadeusz Pajurek, proboszcz parafii pw. Świętej Rodziny w Lublinie. – Dramat. Zwierzęta nie powinny być pozostawione bez nadzoru, szczególnie w niezabezpieczonym miejscu. Może się wydarzyć ogromne nieszczęście – komentuje Marta Włosek, prezes Fundacji Na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Ex Lege
Od wielu lat parafia przy ulicy Jana Pawła II decyduje się na to, aby w swojej przykościelnej szopce przetrzymywać żywe zwierzęta.
– To tradycja, którą rozpoczął mój poprzednik, ksiądz Ryszard Jurak. Co roku przywozimy zwierzęta. Kiedyś były koniki, kozy, a od dwóch lat w szopce przebywają osiołki – tłumaczy proboszcz Pajurek. Szopka znajduje się obok Domu Akcji Katolickiej, przy wejściu od ulicy Jana Pawła II. – To bardzo ruchliwa ulica. W przypadku zaniechania opieki może dojść do tragedii. To zagrożenie zarówno dla życia zwierząt, jak i kierujących – podkreśla Włosek
Szopka wykonana jest z drewna. Wewnątrz, po lewej stronie, została przygotowana specjalna zagroda, w której przebywają dwa osiołki – Dzenek i Shrek. – Warunki są bardzo dobre. Na pewno wystarczające, żeby zwierzęta spędziły tam dwa tygodnie – mówi Wojciech Włodarczyk, właściciel.
Każdy chętny może przyjść, nakarmić i dotknąć zwierząt. – Nie wiadomo czym osiołki są dokarmiane. Właściciel nie powinien dopuszczać do takiej sytuacji. Osoby postronne nie powinny dokarmiać zwierząt – podkreśla Marta Włosek. – Nie martwię się o to co ludzie dają im jeść. Osiołków się nie przekarmi. Specjalnie nie zostawiam im owsa, bo wiem że ludzie przynoszą bułki i chleb – komentuje właściciel.
Zwierzęta przebywają za drewnianą bramą, która zabezpieczona jest łańcuchami. Wokół szopki znajdują się dwie kolejne ogradzające teren. Na jednej ze ścian powieszono kartkę informującą o tym, aby dopilnować zamkniętych bram. Mimo to, 30 grudnia zwierzęta uciekły z szopki i pobiegły w stronę ruchliwej ulicy.
– Pracownik na chwilę wyszedł, ja w tym czasie pełniłem służbę – komentuje proboszcz Pajurek. – Ktoś musiał wyrwać kłódki. One same by nie wyszły – dodaje duchowny.
Osiołkom nic się nie stało. Po około 20 minutach mundurowi doprowadzili je do miejsca, z którego uciekły. – Gdyby nie pomoc ludzi do niczego takiego by nie doszło. Najważniejsze, że dobrze się skończyło. Podziękowałem osłom, że dobrze się zachowały. – komentuje Wojciech Włodarczyk, właściciel zwierząt.
Szopka dobrze znana jest Fundacji Na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Ex Lege. W styczniu 2016 roku interweniowali tam wolontariusze ze względu na liczne skargi mieszkańców. – Chodziło o złe warunki bytowe zwierząt – tłumaczy prezes Fundacji Ex Lege. Zwierzęta zostały wtedy zabrane przez właściciela do miejsca z którego pochodziły. – Wszystko zakończyło się spokojną rozmową. Proboszcz obiecał nam wtedy, że zwierzęta nie wrócą do tej szopki – wspomina Włosek. Dziś wiemy, że tak się nie stało.