Wczoraj przed Sądem Rejonowym w Lublinie odbyła się druga rozprawa w tym procesie. Przypomnijmy, że na ławie oskarżonych zasiada ponadto adwokat Adam K., Maciej S., prokurator z prokuratury w Lubartowie, oraz trzej inni mężczyźni. Zarzucono im utrudnianie śledztwa, które Prokuratura Rejonowa w Lubartowie prowadziła w sprawie napadu w Trzcińcu. Oskarżeni chcieli pomóc dwóm podejrzanym – synowi urzędnika oraz klientowi mecenasa – w uniknięciu kary.
Wczoraj Andrzej G. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Potwierdził jednak, że skontaktował się z ofiarą napadu, której przekazał pieniądze. Urzędnik opowiadał w prokuraturze, jaką rolę odegrał w sprawie dziennikarz Kuriera Lubelskiego, który zajmuje się tematyką kryminalną. – Wiedziałem, że ma kontakty w prokuraturze i chciałem, żeby rozeznał się w sytuacji mojego syna – utrzymywał urzędnik.
Dziennikarz pomógł mu się skontaktować z jednym z szefów Centralnego Biura Śledczego w Lublinie. Ten z kolei umożliwił urzędnikowi spotkanie z aresztowanym synem. Andrzej G. utrzymywał, że tylko namawiał syna do powiedzenia prawdy.
Krakowska prokuratura, która prowadziła w tej sprawie śledztwo, zainteresowała się tym, że urzędnik podarował dziennikarzowi oraz wysoko postawionemu prokuratorowi z Prokuratury Okręgowej w Lublinie (już nie pracuje w prokuraturze) swój udział w działce budowlanej w centrum Lublina. Urzędnik tłumaczył, że kupił działkę na spółkę z dziennikarzem i prokuratorem. Nie wyłożył na to pieniędzy, więc potem zrezygnował ze swojego udziału.