Marszałek województwa Krzysztof Hetman (PSL) organizuje przedszkole dla dzieci swoich pracowników. Na liście zainteresowanych jest już 90–100 osób.
– Przedszkole jest potrzebne. Matki będą mogły wcześniej wrócić do pracy, bo zostawią dzieci w "przyzakładowym” przedszkolu. Jak pracownicy nie będą martwili się o dowożenie i odbieranie maluchów, to będą lepiej pracowali. Skoro tyle mówimy o polityce prorodzinnej, to damy przykład innym urzędom. Niech każdy zrobi coś na swoim poletku – tłumaczy Krzysztof Hetman. Dodaje, że dzięki takiemu przedszkolu zwolnią się miejsca w publicznych placówkach.
Na liście chętnych jest Michał Tyburek, zastępca dyrektora z UM. – Przedszkole powinno służyć nie tylko urzędnikom, ale i innym mieszkańcom. Warto już teraz pomyśleć o remoncie pod kątem dzieci, które tam trafią – mówi.
– Pomysł ma sens. Ale pod dwoma warunkami. Marszałek ma inne i poważniejsze zadania niż prowadzenie przedszkola, więc powinien robić to ktoś kompetentny. Druga sprawa: to nie powinna być ekskluzywna placówka dla urzędników, gdy w Lublinie tak trudno znaleźć dla dziecka miejsce w publicznym przedszkolu – ocenia Artur Soboń, radny wojewódzki PiS. – I na pewno nie może być po cichu dotowane przez Urząd Marszałkowski.
Marszałek zastanawia się, jak zorganizować placówkę. Wybrać operatora? Wyremontować willę i przekazać ją miastu z przeznaczeniem na przedszkole (wtedy będzie dostępne również dla rodziców spoza urzędu)? A może pracownicy Urzędu Marszałkowskiego zawiążą stowarzyszenie? Od tego będą zależały opłaty.
Przedszkole przy podległym sobie Ministerstwie Gospodarki organizuje również partyjny szef Hetmana, wicepremier Waldemar Pawlak. – To zbieg okoliczności. Nie wiedziałem o tym pomyśle, nie rozmawialiśmy o tym – mówi Hetman.