Emeryt z Lublina odpowiada przed sądem za próbę zabójstwa współlokatora. Zadał ku kilka ciosów nożem. Panowie mieli się kłócić m.in. o zbyt głośne słuchanie muzyki
Działałem w strachu. Broniłem się, bo pokrzywdzony jest ode mnie wyższy i silniejszy – tłumaczył wczoraj w sądzie Zbigniew L. 69-latek przyznał, że ugodził nożem swojego współlokatora – Romana K. Zapewniał jednak, że nie chciał go zabić.
Zbigniew L. wynajmował pokój w domu przy ul. Ziółkowskiego na lubelskim Sławinie. Przed dwoma laty do sąsiedniego pokoju wprowadził się Roman K. ze swoją konkubiną. Sąsiedzi nie przepadali za sobą. Między mężczyznami regularnie dochodziło do awantur. Kłócili się np. o sprzątanie, nadużywanie alkoholu czy zbyt głośne słuchanie muzyki.
– Tego dnia, kiedy doszło do szarpaniny, znowu grali disco polo – dodał Zbigniew L.
Dramatyczne wydarzenia rozegrały się 3 października ubiegłego roku. 69-latek wracał do domu przemoczony i zziębnięty.
– Po drodze zaopatrzyłem się w dwa piwa i goździki. Potem zrobiłem sobie grzańca – tłumaczył w sądzie Zbigniew L. – Kiedy później kroiłem wędlinę, w drzwiach mojego pokoju stanął Roman K. Ubliżał mi i krzyczał coś o otwartym oknie w łazience.
69-latek przekonywał, że Roman K. chwycił go i ciągnął do swojego pokoju. Panowie przewrócili się i doszło do szarpaniny. – Kotłowaliśmy się, ja nie wypuszczałem noża z ręki. Wymachiwałem nim bezwładnie – relacjonował Zbigniew L.
Podczas śledztwa przedstawił nieco inną wersję wydarzeń. Przyznał, że „był amoku”. – Wziąłem powyrzynałem nożem sąsiada. Sk…na chciałem zarżnąć. Kilka razy pchnąłem go nożem – tłumaczył dyspozytorce, kiedy po awanturze zadzwonił pod nr 112.
Roman K. dostał pięć ciosów kuchennym nożem. Głównie w szyję i twarz. Mężczyzna twierdzi, że feralnego dnia to on został zaatakowany.
– Po pracy kupiłem w Biedronce pół litra wódki i wypiłem z konkubiną. Potem jeszcze trzy piwa. Położyłem się spać. Jak się obudziłem, to byłem już cały we krwi. On przyszedł, żeby mnie zarżnąć – skwitował podczas wczorajszego przesłuchania.
Pewne jest, że po awanturze Zbigniew L. sam wezwał ratowników. Spokojnie czekał na przyjazd policjantów. Oddał kuchenny nóż, którym ranił sąsiada i przyznał się do napaści. Późniejsze badanie wykazało, że mógł wypić więcej niż dwa piwa. Miał 1,2 promila alkoholu w organizmie. Sprawę Zbigniewa L. rozstrzyga Sąd Okręgowy w Lublinie. Kolejną rozprawę zaplanowano na 25 maja.