III Urząd Skarbowy w Lublinie nie wyklucza sprzedaży mienia PKP, bo spółka nie spłaca swoich długów. Zaległości sięgają prawie 2 mln zł
Fiskus zajął mienie PKP – samochody, sprzęt komputerowy, lokomotywy – niemal dwa lata temu. Teraz zagroził sprzedażą prawie wszystkich lokomotyw.
Wczoraj po południu w Lublinie pojawili się przedstawiciele PKP Cargo z Warszawy. – Zadeklarowali spłatę wszystkich długów. Ma to nastąpić w ciągu tygodnia – mówi Robert Sienkiel, naczelnik III US w Lublinie. – Do tego czasu zawieszamy egzekucję długów, ale jeśli kolej nie wywiąże się z umowy, rozpoczniemy procedurę prowadzącą do sprzedaży lokomotyw.
Wcześnie III US w Lublinie zagroził PKP w Warszawie, że zlicytuje zajęte mienie. Na razie, mimo decyzji urzędu o zajęciu taboru, lokomotywy jeżdżą. – Tylko cztery lokomotywy z około 100 jakie mamy nie są zajęte przez urząd skarbowy. Jeśli elektrowozy zostaną zlicytowane, to jak będziemy przewozić pasażerów i towary? – pyta January Wyrembski, przewodniczący Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w lubelskim Zakładzie Taboru.
– Najbardziej zagrożone byłyby wtedy przewozy na liniach dalekobieżnych, międzywojewódzkich. Trasy lokalne obsługują głównie elektryczne zespoły trakcyjne, a te nie mają lokomotyw – mówi Justyna Mądry, zastępca dyr. ds. ekonomiczno-handlowych Lubelskiego Zakładu Przewozów Regionalnych.
Urząd skarbowy twierdzi, że jeśli nie dojdzie do ugody z PKP, to i tak nie wszystkie lokomotywy mogą pójść pod młotek. Sprzedaż miałaby objąć majątek, który przyniesie do kasy fiskusa ok. 2 mln zł. – Tyle wynoszą długi PKP wobec kilkunastu wierzycieli i tyle musimy odzyskać – mówi Sienkiel.
Oznaczałoby to, że pod młotek mogłoby pójść zaledwie pięć lokomotyw (wartość jednej lubelscy kolejarze szacują na ok. 400 tys. zł). – To nie spowodowałoby paraliżu w przewozach pasażerskich i towarowych – twierdzi Krzysztof Chodkiewicz, dyr. Zakładu Taboru PKP w Lublinie.