To pierwsza taka impreza w historii lubelskiego MPK. Ściągnęła setki gości. - Chciałem zobaczyć, jak wygląda ta cała "kuchnia” - mówi Janusz Woźny uważnie oglądając... drzewo. W zajezdni były ukryte trzy kupony. Za każdy można było dostać bilet okresowy.
Inni dostali cały autobus. Z przegubowcem zmagali się grafficiarze. - Pójdzie na to z 50 puszek farby. Wytrzyma kilka lat - mówi Krzysiek, szef grupy trzymającej spraye.
Najwięcej gości ściągały warsztaty. Właśnie powstają tam cztery trolejbusy. Niemal od podstaw. Jeden z nich ma nawet klimatyzację. Ale tylko w kabinie kierowcy. - Kiedy będzie klimatyzacja dla pasażerów? Na razie nie mamy na to pieniędzy - wyjaśnia Grzegorz Jasiński, prezes MPK.
To oszczędności skłaniają spółkę do montażu trolejbusów. Te własnej roboty są nawet trzykrotnie tańsze od tych z fabryki.
Oblężenie przeżywała też wystawa zabytkowych trolejbusów. Wśród nich, bodaj najstarszy w Polsce, szwajcarski saurer. Sprowadzili go zapaleńcy z Lubelskiego Towarzystwa Ekologicznej Komunikacji. Wóz pochodzi z 1957 roku, ale młodsi koledzy mają mu czego zazdrościć. Choćby "piasecznicy”. - Nad tylnymi kołami są skrzynie z piaskiem - Mateusz Krukowski z LTEK unosi jedno z siedzeń. - I śliska ulica to żaden problem. Staruszek radzi sobie nawet bez prądu. - Ma akumulatory. I gdy nie działa trakcja, może o własnych siłach zjechać na bok. Nowe jelcze tego nie potrafią.
- Ale kiedyś będą. Myślimy o tym - zdradza Andrzej Satke, dyrektor techniczny MPK. - W razie potrzeby wóz składałby pałąki i jechał dalej. Dzięki temu można by skierować trolejbusy na ulice, nad którymi nie ma drutów. Dominik Smaga
Rozmowa z Krystyną Gałecką z lubelskiej zajezdni Helenów
• Od kiedy naprawia pani zniszczoną tapicerkę w trolejbusach?
- Od 35 lat. Teraz jestem na emeryturze, ale dalej pracuję na umowę-zlecenie. 10 dni w miesiącu.
• I dużo ma pani pracy?
- Za każdym razem czeka na mnie 50-60 siedzeń. Na jedno trzeba poświęcić ok. pół godziny. Kiedyś roboty było więcej. Teraz przybywa plastikowych siedzisk, to do zszywania jest coraz mniej.
• Jak bezlitośni są dla siedzeń pasażerowie trolejbusów?
- Bardzo. Zwłaszcza dla tylnych. Tną tapicerkę nożami. Kiedyś uwzięli się na oparcia. W środku były gumy, takie jak do majtek, tylko znacznie szersze. I był sezon, że ludzie masowo je kradli. A po co? Bo wtedy były modne kurtki z taką gumą u dołu.
• A teraz co jest w modzie?
- Na szczęście nic nie ginie. Za to często siedzenia są używane jako schowek.
• Schowek?
- Tak. Kiedyś znalazłam nawet kompletny pocisk do karabinu. Ale najwięcej było portfeli. Kilka lat temu wyciągałam ich mnóstwo. Złodziej jak tylko kogoś okradł, opróżniał potrfel z pieniędzy, przecinał oparcie siedzenia i wrzucał tam to, co nie było już potrzebne. Teraz zdarza się to bardzo rzadko. Zwykle są śmieci. Z dziur w siedzeniach wyciągam bilety, papierki po cukierkach. Często są nawet prezerwatywy.
• Nowe?
- Oj, nie. Zdecydowanie używane.
Rozmawiał Dominik Smaga