Skrzyknęli się przez Internet. W sobotnie popołudnie przedefilowali przez pół miasta, żeby na deptaku i Starym Mieście rozdawać pieczywo przechodniom.
- Siedzieliśmy sobie z kolegami i zastanawialiśmy się, co by tu ciekawego zrobić dla społeczeństwa - opowiada Aleksander Marzec. I tak zwykła bułka dostała własne święto. - Dlaczego bułka? Bo doskonale nadaje się na kanapkę do szkoły - wyjaśnia Krzysztof Grabowski, uczeń Gimnazjum nr 9. Z pięciodniowym wyprzedzeniem zamieścił w Internecie ogłoszenie o imprezie.
O godz. 16 przed hipermarketem Leclerc przy ul. Zana zebrało się około 40 młodych ludzi. Kilkanaście minut później wyszli ze sklepu z siatkami. Kupili 55 bułek i pieszo ruszyli do śródmieścia.
- Myślałem, że będzie nas mniej. Jestem organizatorem i nie znam połowy tych osób - przyznaje Michał Szalak, który na co dzień uczy się w szkole muzycznej i gra w punkrockowym zespole. Ale potwierdza, że chodzi nie tyle o pieczywo i karmienie głodnych, co o zabawę. Małgorzata Poznańska o marszu dowiedziała się pocztą pantoflową. - To coś w rodzaju sztuki performance. Coś nietypowego.
Na deptaku uczniowie zaczęli rozdawać bułki przechodniom. Osłupiali ludzie najczęściej odmawiali. Ale nie wszyscy.
- Można mieć wątpliwości, czy rozdawanie jedzenia przypadkowym ludziom jest najlepszym pomysłem; ale bardzo podobają mi się takie akcje zorganizowane w celu... żadnym - śmieje się Ewa Kolibowska, którą uczniowie częstowali przed Bramą Krakowską. - Dobrze trafili, bo akurat jestem głodna - cieszy się Monika Mańka, wypoczywająca z chłopakiem na pl. Po Farze, gdzie zakończył się bułkowy pochód.
- Poszliśmy razem, bez względu na nasze przekonania. Nie chodzi o to, czy to są metale, czy punki. Bo to nie był "marsz nie-wiadomo-czego”, tylko święto bułki, czyli w gruncie rzeczy święto absurdu - gimnazjalista Konrad Sosnowski nie kryje satysfakcji. - Chodziło o dobrą zabawę. Udało się. To ciekawe dowiedzieć się, kogo zna nasz znajomy.
Później plac Po Farze wypełniła muzyka. "Bułkowcy” przynieśli gitary, bębenki a nawet trąbkę. Grali jak umieli, ale przecież chodziło o zabawę...