Kobieta, która wygrała przetarg na dzierżawę miejskiego parkingu przy Wodopojnej, nie podpisała z miastem umowy, ale już inkasuje opłaty. By móc to robić zakleiła na znaku drogowym wyraz "bezpłatny” i już.
Tymczasem parking jak był, tak nadal jest miejski i bezpłatny.
- Kobieta, która wygrała przetarg na dzierżawę, będzie mogła pobierać pieniądze za parkowanie dopiero po podpisaniu umowy dzierżawy, co nastąpi w ciągu tygodnia - wyjaśnia Iwona Furmaga z Wydziału Gospodarowania Mieniem w Urzędzie Miasta. To właśnie w tym wydziale załatwiane są wszelkie formalności związane z powierzeniem parkingu prywatnemu przedsiębiorcy.
Ale dzierżawca placu twierdzi, że wcale nie musi czekać. - Wygrałam przetarg i tyle - mówi Elżbieta Socha. - Pytałam w urzędzie, w środę będę miała umowę.
Właścicielka firmy sama zakleiła na znaku drogowym napis "bezpłatny”.
- Jeżeli nie ma jeszcze umowy dzierżawy, to oznakowanie zmieniła bezprawnie - twierdzi Anna Adamiak, zastępca dyrektora miejskiego Wydziału Dróg i Mostów. - To sprawa dla służb mundurowych, bo my nie możemy nikogo legitymować.
Co na to Straż Miejska? - To sprawa między urzędem a dzierżawcą - stwierdza Ryszarda Bańka, rzecznik straży. - Ale pieniądze pobierane są od mieszkańców, poza tym został zasłonięty znak przy drodze publicznej. - To sprawa Urzędu Miasta. - Każdy bezkarnie może przerabiać znaki drogowe?
- To sprawa Urzędu Miasta - powtarza Bańka.
Mundurowych nie boi się też pani dzierżawca. - Straż Miejska była u mnie już ze trzy razy. I co mi zrobili? Nic.