Takiej imprezy nie było ze sto lat albo lepiej. W przyszłą sobotę zjadą hodowcy koni, psów, gołębi i kur z całego regionu.
- Chcemy pokazać współczesnym mieszczuchom, jak naprawdę wyglądały jarmarki końskie, które odbywały się w małych miasteczkach i dużych miastach województwa lubelskiego w latach 20. i 30. ubiegłego stulecia - wyjaśnia Elżbieta Bednarczyk z Muzeum Wsi Lubelskiej. - Ale pokazy to tylko część naszej imprezy.
Na jarmarku będzie można naprawdę kupić albo sprzedać zwierzę. - Zapraszamy właścicieli koni oraz hodowców małych zwierząt gospodarskich i domowych: kotów, psów, drobiu, gołębi i ptactwa ozdobnego z całego regionu - mówi Bednarczyk. - Czekamy na zgłoszenia już teraz. Musimy wiedzieć, ile osób będzie chciało przyjechać do nas ze zwierzętami. Od tego zależy, ile miejsca musimy dla nich przygotować.
Chodzi też o to, żeby ludzie i zwierzęta mieli dobre warunki. Kupować zamierzają zresztą sami organizatorzy. Muzeum jest zainteresowane zakupem ogiera typu małopolskiego, rasowych kóz białych i owiec wrzosówek.
- Chcielibyśmy, żeby jarmark stał się cykliczną imprezą, na stałe wpisaną w kalendarz miasta - tłumaczą w skansenie. - Jeszcze w tym roku mają być trzy takie jarmarki: w czerwcu, wrześniu i późną jesienią.
Najbliższy Jarmark Koński odbędzie się 26 kwietnia w godz. 12-16 na targowicy (przy stajniach dworskich) Muzeum Wsi Lubelskiej. - Oby tylko pogoda dopisała - mówi prof. Ewald Sasimowski z lubelskiego Uniwersytetu Przyrodniczego, prezes Polskiego Stowarzyszenia Użytkowników i Przyjaciół Koni Roboczych w Lublinie, które organizuje jarmark razem z muzeum. - Kiedyś takie imprezy były powszechne, teraz musimy je wskrzeszać. Liczymy, że się uda.