Wystarczyło jedno kliknięcie w link, by kilkanaście sekund później pan Robert z Lublina stracił całe swoje zbiory zdjęć, dokumenty i filmy z dysku komputera. Żeby je odzyskać musiałby zapłacić „okup” twórcom groźnego wirusa. Jego ofiarą pada coraz więcej internautów
Wirus, który sieje spustoszenie wśród użytkowników internetu, nazywa się Crypt0L0cker. Zasada działania szkodliwego programu jest prosta. Na skrzynkę przychodzi fałszywy mail w którym ktoś podszywa się pod firmę. Pan Robert z Lublina otworzył taką wiadomość.
– Dotyczyła przesyłki pocztowej i wyglądała jak mail od Poczty Polskiej. W treści przeczytałem, że listonosz nie zastał mnie w domu i czeka na mnie paczka. Po szczegóły musiałem kliknąć w przycisk „dowiedz się więcej” – opowiada.
Kiedy kliknął w link po kilkunastu sekundach przeglądarka zawiesiła się. – Wyłączyłem komputer „na siłę”. Kiedy go uruchomiłem ponownie okazało się, że nie mogę otwierać 90 proc. plików na dysku – mówi.
Pliki były zaszyfrowane. – Wrażenie jest szokujące. Wszystko, co się miało, nagle przestaje istnieć – mówi pan Robert.
Jak to działa? Wirus Crypt0L0cker szyfruje dokumenty Worda, Excela, pliki PDF i zdjęcia w różnych formatach. Nie można ich otworzyć. Klucz do odszyfrowania naszych danych mają jedynie twórcy wirusa. Swoim ofiarom wysyłają komunikat, że żeby uzyskać do nich dostęp trzeba zapłacić. Pojawia się nawet instrukcja w jaki sposób należy to zrobić. Nie ma jednak żadnej gwarancji że to zadziała, a twórcy wirusa mogą żądać nawet kilku tysięcy złotych.
Pan Robert postanowił nie płacić. – Jestem fotografem. Miałem kilka tysięcy zdjęć z kilku lat. Straciłem je – przyznaje. – Na szczęście ważne rzeczy trzymałem na dysku zewnętrznym, część filmów miałem także na kartach pamięci – dodaje.
Czy jest sposób na usunięcie Crypt0L0ckera? Zdania są podzielone, być może ze względu na kilka wersji wirusa.
Kiedy zauważymy, że coś jest nie tak, jak najszybciej odłączmy internet. Potem można użyć narzędzia przywracania systemu Windows. Dzięki temu będziemy mogli cofnąć się do wersji sprzed infekcji. Jest też kilka programów, które mogą pomóc rozprawić się z groźnym programem, np. Norton Power Eraser. Nie ma jednak gwarancji, że uda się naprawić wszystkie szkody.
Fałszywe maile nadal krążą w sieci. – Ostatnio dostałem taki, niby dotyczący faktury za energię. Bardzo dziwny adres w polu nadawcy, a w treści wiadomości sporo błędów, jakby nie pisał jej Polak – mówi pan Robert. – Teraz już wiem, że takie wiadomości trzeba kasować. Większość z nas jednak klika odruchowo – dodaje.