Rozmowa z Grzegorzem Bronowickim, wychowankiem Górnika Łęczna, z którego w ostatniej chwili zrezygnował trener Leo Benhakker
- Dla mnie małym też. Jednak cóż mogę zrobić, muszę to postanowienie uszanować. Dziennikarze dowiedzieli się o nim na konferencji, ale ja wiedziałem już wcześniej. Leo Beenhakker jest profesjonalistą i najpierw poinformował mnie. Wyjaśnił dlaczego tak postąpił...
• Doznałeś kontuzji, ale jeszcze w poniedziałek mówiłeś, że czujesz się coraz lepiej. Chwalił cię także selekcjoner, po meczu z Macedonią. Grałeś przez 45 minut, bo takie były ustalenia.
- Dlatego trochę mnie to wszystko zaskoczyło. Kolano już mi nie przeszkadzało, nie odczuwałem bólu. Cały czas ciężko pracowałem, żeby zdążyć na mistrzostwa. To był wyścig z czasem.
• Beenhakker wytłumaczył, że nie jesteś w stanie zagrać w ciągu dziewięciu dni trzech bardzo trudnych meczów. Ale czy Bronowicki nie mógłby się przydać drużynie na przykład w dwóch meczach, w trochę krótszym wymiarze czasu niż 90 minut? Mnie by to w wkurzyło.
- Ja też jestem ambitny. Przyjąłem te argumenty do wiadomości i tyle.
• Spodziewałeś się takiej decyzji?
- No właśnie nie. Podczas zgrupowania nie zauważyłem żadnych przesłanek.
• I nie było ani jednego momentu wątpliwości?
- Może tylko raz, kiedy miałem mały problem z mięśniem. I później Leo Beenhakker ocenił moje szanse wyjazdu na Euro 2008 pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Jednak to szybko minęło i nie było śladu.
• Doktor Robert Śmigielski dawał ci tylko jeden procent niepewności i dziewięćdziesiąt dziewięć, że zdążysz. Może trzeba było poczekać z zabiegiem?
- Nie jestem specjalistą, aby wypowiadać się na ten temat. Lekarze uznali, że to konieczność. I wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
• Pojedziesz na mistrzostwa w roli kibica?
- Jeszcze nie wiem, zastanawiam się. Muszę dalej pracować nad formą i myśleć już o nowym sezonie.
Rozmawiał Artur Ogórek