Na marzec zapowiadane jest wznowienie przebudowy torów między Lublinem a Dęblinem. Nie ma jednak pewności, że uda się przed końcem roku wznowić tutaj ruch pociągów
Dziś rano kolej ogłosiła, że zabiera się za poszukiwania nowych wykonawców mających dokończyć przebudowę po włoskiej firmie Astaldi, która była generalnym wykonawcą prac na linii Lublin-Dęblin. Włosi zrezygnowali z tego kontraktu pod koniec września. Od tamtej pory inwestycja stoi w miejscu. Przed wznowieniem budowy kolej musiała dokładnie spisać to, co dotychczas zrobiono i to, co jeszcze trzeba zrobić.
– Zakończona została inwentaryzacja – ogłosił w piątek Mirosław Siemieniec, rzecznik Polskich Linii Kolejowych. – Pozwoli to w marcu wprowadzić na roboty nowych wykonawców.
Do tej pory na opuszczoną linię udało się wpuścić jedną firmę, krakowską spółkę ZUE, której zadaniem jest zabezpieczenie 12 obiektów, takich jak mosty czy wiadukty, których budowa została przerwana – jak przyznaje sama kolej – „w krytycznym momencie”.
Marzec nie jest pierwszym wskazywanym przez kolej terminem wznowienia prac. Każdą jego zmianę PKP tłumaczyły trwającą wciąż inwentaryzacją na placu budowy.
Inwentaryzacja już się zakończyła, a według Polskich Linii Kolejowych mogłaby trwać krócej, gdyby nie „brak współpracy” ze strony Astaldi.
– Przedstawiciele firmy nie uczestniczyli w spotkaniach pomimo wezwań – stwierdza Siemieniec. Zarzuca też włoskiej firmie, że nie dość szybko zajmowała się dokumentami. – Efektem takich zachowań jest wydłużenie do końca 2018 r. procedur związanych z inwentaryzacją.
Nie ma pewności, czy - jeżeli rzeczywiście prace zaczną się w marcu - uda się przywrócić ruch pociągów przed końcem roku. Z dotychczasowych zapowiedzi wynikało, że pociągi wrócą na odcinek Lublin-Dęblin "najwcześniej" w trzecim kwartale 2019 r.