W Straży Miejskiej trwa wewnętrzna kontrola. Chodzi o interwencję wobec osób, które po Nocy Kultury weszły do fontanny na Pl. Litewskim. Wątpliwości budzi też sam zakaz wchodzenia do niecki.
– Na prośbę jego pełnomocnika przesłuchanie przełożyliśmy z poniedziałku na środę – informuje Janusz Wójtowicz, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji.
Koziński do fontanny nie wchodził, ale według strażników "zmuszał ich do odstąpienia od działań”.
– Na nagraniu z monitoringu widać, że ludzie biegali w wodzie, chlapali się. Gdy strażnicy poprosili ich o wyjście, zaczęła się przepychanka. Ktoś nawet zabrał strażnikowi radiostację. Postępowanie prowadzimy w sprawie utrudniania funkcjonariuszom czynności służbowych. Będziemy wzywać kolejne osoby – tłumaczy Wójtowicz.
Ci, którzy weszli do fontanny, mają wątpliwości do zasadności interwencji Straży. – Podstawą był art. 55 kodeksu wykroczeń przewidujący karę za kąpiel w miejscu, w którym jest to zabronione – informuje Robert Gogola, rzecznik SM.
Ale czy wejście do wody można od razu nazwać "kąpielą”? – Mówimy tu o chlapaniu wodą i wykonywaniu ruchów, które mogły wskazywać na kąpiel. A o tym, że wchodzenie do niecki jest zabronione informuje tabliczka na fontannie – tłumaczy Gogola.
Na tabliczce, jako podstawa zakazu widnieje artykuł 31 Prawa wodnego. Rzecz w tym, że przepis dotyczy czegoś kompletnie innego.
– Rzeczywiście, nie ma tu związku. Ale funkcjonariusze mieli świadomość, że kąpiel w fontannie jest zabroniona – mówi Gogola. Dodaje, że strażnicy nie chcieli nikogo karać.
Wczoraj o tabliczkę z zakazem zapytaliśmy Ratusz. – Tu powinien być wskazany artykuł 65 Prawa wodnego. Zmienimy tabliczki – przyznaje Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta.
Ten przepis nie mówi jednak o wchodzeniu do fontanny, ale o jej niszczeniu lub uszkadzaniu. Zapytana o to rzeczniczka magistratu oddzwania z odpowiedzią 20 minut później.
– Fontanna pokryta jest kilkumilimetrową szczelną warstwą, więc wchodzenie do niej sprawa, że taka warstwa się uszkadza – tłumaczy.
– W sprawie tej interwencji komendant polecił wszcząć postępowanie wyjaśniające, które sprawdzi prawidłowość działania funkcjonariuszy – dodaje Gogola.
Chodzi m.in. o to, że mimo żądań zatrzymywanego i towarzyszących mu osób jeden ze strażników nie chciał podać nazwiska, ani numeru służbowego.